Jako, że jestem bezpośrednio po załatwieniu wszystkich formalności to wypowiem się na temat pasieki na terenie Lasów Państwowych. Prawdą jest, że wszystko zależy od leśniczego. Wokół Tychów są 3 nadleśnictwa i dopiero w trzecim (Kobiór) podleśniczy wykazał chęć pomocy i zainteresowanie. W pierwszym leśniczy stwierdził, że to głupi pomysł bo mnie okradną - lepiej żebym zadzwonił do drugiego bo tam leśniczy jest pszczelarzem! Oczywiście drugi też stwierdził, że to głupi pomysł (ciekawe dlaczego?)
Jak już trafiłem na życzliwą osobę to sprawy potoczyły się gładko - podleśniczy znalazł lokalizację, leśniczy przeprowadził przez formalności, które w całości załatwiłem telefonicznie / mejlowo / pocztowo a na dodatek wystawił asygnatę na drewno żebym nie musiał kupować palików na ogrodzenie z siatki leśnej. Zgodę na wjazd do lasu dostałem niejako z automatu wraz z umową.
Pewnie można by załatwiać wszystko OD GÓRY z pominięciem pracowników niższego szczebla ale wszyscy wiemy, że nie warto
Oczywiście nie wypowiem się na temat sensowności umieszczania uli w lesie - nie mam dogłębnej wiedzy na temat bazy pożytkowej w okolicznych lasach więc może się okazać, że cały eksperyment był skazany na niepowodzenie - wypowiem się na koniec przyszłego sezonu... chyba, że wcześniej mnie okradną, bo zabezpieczyć się przed tym nie sposób!
