FORUM PSZCZELARSKIE "AMBROZJA" WITA MIŁOŚNIKÓW
http://forum.pasiekaambrozja.pl/

Czego bym nie zrobił?!
http://forum.pasiekaambrozja.pl/viewtopic.php?f=100&t=20077
Strona 1 z 1

Autor:  padrini [ 22 lipca 2017, 04:38 - sob ]
Tytuł:  Czego bym nie zrobił?!

Kilka uwag nowicjusza pod koniec sezonu; czego bym nie zrobił gdybym zaczynał jeszcze raz:
1/Nie wziąłbym starych uli. Moje WZ-y mają kilkadziesiąt lat. Krzywe ściany wewnętrzne b. utrudniają korzystanie z krat odgrodowych. Są nieszczelne i kratami trudno poruszać.
2/Nie wybrałbym uli WZ. Kto to wymyślił, że wz-y są dobre dla początkujących?. Dużo łatwiej jest operować korpusami niż "grzebać w brzuchu" leżaka gdzie jest tak trudny dostęp do ramek i beleczek.
3/Nie kupowałbym rodzin z nieoznakowanymi matkami.Znalezienie takiej matki dla niewprawnego oka to zadanie niewykonalne.
4/Nie zaczynałbym bez pomocy doświadczonego kolegi.Praktyka w pasiece bardzo się różni od teorii książkowej i początkującego czeka dużo niespodzianek.
5/Stosowałbym nadstawki. 18-ramkowe leżaki wymagają częstych ingerencji, przeglądy są trudne i długo trwają, łatwiej operować kratami poziomymi
6/Na Forum wybrałbym sobie jednego mentora i konsekwentnie słuchał jego rad. Im więcej opinii tym większy zamęt w głowie.
A inni nowicjusze? Możecie coś dodać?

Autor:  jedrzej66 [ 22 lipca 2017, 09:25 - sob ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

Dodać zbyt wiele nie mogę, ale potwierdzić Twoje niektóre spostrzeżenia, i owszem.

Też bym nie kupił starych uli. Jednakże z innych powodów: moje stare wielkopolskie po odkażeniu i odnowieniu mogą służyć kolejne 30 lat, ale są ciężkie. Zakładając moją pasieczkę nie wiedziałem, że istnieją poliuretany, które znacznie mogą oszczędzić mój kręgosłup. Po pierwszym miodobraniu rozpocząłem proces przemiany ;)

Od początku zastosowałbym wysokie dennice higieniczne. Ułatwiają pracę, obserwację i pszczółki się nie denerwują podczas kontroli.

Od początku zastosowałbym półkorpusy, żeby wykorzystać małe pożytki.

Matki nieoznakowane - mam 4. I też bym nie kupił więcej. Jednej nie widziałem nigdy, pozostałe widuję. Jednak podstawową przyczyną dla której nie kupię już nieoznakowanej matki jest fakt, że świadczy to o olewackim i dziadowskim podejściu do sprawy producenta matek. To mi się nie podoba.

Owszem, zaczynałbym po raz drugi bez pomocy doświadczonego kolegi. Nie czarujmy się, pszczelarstwo podobnie jak wiele innych dziedzin przyrodniczo-hodowlanych nie jest wiedzą tajemną, niedostępną dla szaraczków. Jak w każdej dziedzinie trzeba się uczyć i obserwować przez cały czas - takie są reguły. Nawet wieloletni praktycy są zaskakiwani przez przyrodę. Chociaż istnieje (jak wszędzie) grupa ludzi, którzy wiedzą. Jeśli wiedzą, to się nie pytają nikogo o nic. Ich wiedza jest niezłomna i wszyscy inni o odrębnych poglądach są przez nich pouczani. Ale to na szczęście margines.

Nie ufałbym (prewencyjnie) pszczelarzom, od których kupuję pszczoły i poddałbym te świeże zakupy szczegółowej obserwacji i ewentualnemu leczeniu. Dzięki mojej nieustającej wierze w człowieka, mam teraz problem z destruktorem w ulach, w których są pszczoły z jednego źródła.

Autor:  Linker [ 22 lipca 2017, 13:54 - sob ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

Ja 5 lat temu również zacząłem od wychwalanych przez dziadka ostrowskich. (i oczywiście jego Uli)
Zdecydowanie nie polecam, dziadek stracił kontakt z pszczolami na 20 lat, wyjechał do Niemiec. Mam wrażenie że ten czas to przepaść w tym zawodzie.
Teraz pierwszy sezon na przesiedlonych na 1/2 Dadanta, wrażenia stokroć lepsze, szczególnie dennica osiatkowana, oraz podkarmiaczki korpusowe. Zostało jeszcze trochę starych Uli, ale to kwestia przyszłego roku.
Co do matek oznakowanych, fajnie wiedzieć czy nie było jakiejś cichej wymiany, ale kompletnie nie potrzebuje widzieć matki, a i im jest lżej.

Autor:  Beeskit [ 22 lipca 2017, 14:16 - sob ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

Mnie na szczęście ominęła przyjemność gospodarowania w starych ulach. Od początku mam nowe styrodury (własnoręcznie wykonane) na które złego słowa nie dam powiedzieć.
Zrezygnowałem z półnadstawek - o niebo wygodniejsze jest gospodarowanie na jednym wymiarze ramki. Powoli rezygnuję też z ramek hoffmanowskich na rzecz zwykłych, z odstępnikami. Jeśli nie wędrujesz to hoffmanowskie są nieporęczne - pszczoły kitują je niemiłosiernie, i wyciągnąć taką to trza naprawdę siły.
Co do znakowanych matek to oczywista oczywistość - tylko ze znaczkiem. Parę kundelków, które miałem, a które chciałem zachować oznakowałem sam, i to bez żadnych problemów z wyszukiwaniem matki. Kupiłem klateczkę podwójną (u Łysonia po 17zeta), w jednej komorze dajesz nową i zamykasz, z drugiej strony otwierasz drugą komorę, dajesz do ula i czekasz. Już po godzinie wyciągasz klateczkę w której w jednej komorze masz nieoznakowaną matulę próbującą zabić nową matkę, znajdującą się w drugiej niedostępnej komorze. Wybierasz którą matkę zostawiasz...

Pozdrawiam Beeskit

Autor:  padrini [ 22 lipca 2017, 20:42 - sob ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

Dzięki za odzew.
[/quote]
jedrzej66 pisze:
Nie czarujmy się, pszczelarstwo podobnie jak wiele innych dziedzin przyrodniczo-hodowlanych nie jest wiedzą tajemną, niedostępną dla szaraczków.

Pewnie masz rację. Prawie za każdą wiejską chałupą stoją 2-3 ule. Ja nadal uważam, że to trudne zajęcie. Spodziewałem się szybszych postępów w swoim wykonaniu.
Beeskit pisze:
o niebo wygodniejsze jest gospodarowanie na jednym wymiarze ramki.
Zgoda, dlatego kiedy będę kupował następne ule będą to nadal wz-y. A własnie, czy ktoś zna producenta drewnianych wz=ów w okolicach Warszawy lub Lublina?
Beeskit pisze:
Już po godzinie wyciągasz klateczkę w której w jednej komorze masz nieoznakowaną matulę próbującą zabić nową matkę,

Dzięki! To genialne, a ja głowiłem się jak odnajdę matkę kiedy w przyszłym roku spróbuję zrobić odkłady. Pozdrawiam

Autor:  adamjaku [ 23 lipca 2017, 07:52 - ndz ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

Beeskit pisze:
Już po godzinie wyciągasz klateczkę w której w jednej komorze masz nieoznakowaną matulę próbującą zabić nową matkę, znajdującą się w drugiej niedostępnej komorze. Wybierasz którą matkę zostawiasz...


Ile razy/Jak często stosujesz tą metodę? Czy zawsze działa?

Autor:  Beeskit [ 23 lipca 2017, 08:59 - ndz ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

adamjaku pisze:
Beeskit pisze:
Już po godzinie wyciągasz klateczkę w której w jednej komorze masz nieoznakowaną matulę próbującą zabić nową matkę, znajdującą się w drugiej niedostępnej komorze. Wybierasz którą matkę zostawiasz...


Ile razy/Jak często stosujesz tą metodę? Czy zawsze działa?


Klateczkę kupiłem w tym roku. Wykorzystałem ją przy robieniu odkładów z uli, gdzie miałem matki kundelki, ale wartościowe, które chciałem zachować. Ważne jest, aby ta matka rasowa, którą daje się w celu wywabienia nieoznakowanej matki, była nieco starsza niż jednodniówka, tak aby już wydzielała własny feromon. Najlepiej unasienniona. Ja robiłem odkłady po lipie i miałem do dyspozycji już matki unasiennione. Ponieważ miałem jedną klateczkę, a odkłady trzy, zatem manewr z klateczką musiałem wykonać trzy razy, dzień po dniu. W rzeczywistości, to wyglądało tak, że tylko w jednym przypadku stara, nieoznakowana matka weszła do komory. W dwóch przypadkach matka krążyła po całej klateczce dookoła, wraz z kupą pszczół towarzyszących. Wyciągasz więc taką bułę z oblepionymi pszczołami, ale matkę nawet gdy nie jest w komorze bez problemu identyfikujesz, łapiesz, znakujesz, czy co tam chcesz z nią zrobić.
U mnie to zadziałało. Gdy już miałem stara matkę, to największe zdziwienie wywołał u mnie fakt, że takiego smoka można było przeoczyć. Kundelek własnego chowu jest naprawdę o wiele większy od matki rasowej. Wiem, wielkość sama w sobie o niczym nie świadczy, ale mimo wszystko piękne te matule wsiowe ;-)

Pozdrawiam Beeskit

Autor:  baru0 [ 23 lipca 2017, 10:18 - ndz ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

padrini pisze:
A własnie, czy ktoś zna producenta drewnianych wz=ów w okolicach Warszawy lub Lublina?

Tumidajewicz dowozi na miejsce .

Autor:  radek.jan [ 24 lipca 2017, 21:48 - pn ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

A własnie, czy ktoś zna producenta drewnianych wz=ów w okolicach Warszawy lub Lublina?

https://www.olx.pl/oferta/ule-warszawsk ... 6qnQN.html

jak trzeba zrobią i WZ

Autor:  juljan [ 24 lipca 2017, 22:35 - pn ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

Linker pisze:
Teraz pierwszy sezon na przesiedlonych na 1/2 Dadanta, wrażenia stokroć lepsze, szczególnie dennica osiatkowana,


kilka lat już operuję takimi dennicami i uważam że to jest zbędny gażet.
Co Ciebie w nich urzekło ??

Autor:  Wiech [ 24 lipca 2017, 22:43 - pn ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

juljan pisze:
Linker pisze:
Teraz pierwszy sezon na przesiedlonych na 1/2 Dadanta, wrażenia stokroć lepsze, szczególnie dennica osiatkowana,


kilka lat już operuję takimi dennicami i uważam że to jest zbędny gażet.
Co Ciebie w nich urzekło ??

Osiatkowane dno to dużo mniej warozy - ta co spadnie to nie wraca na pszczoły i matka przestaje czerwić we wrześniu a zaczyna jak przychodzi ciepło wiosną. Najlepiej jak siatka jest po całości. Nie leczyłem pszczół od października. Spaliłem w dwóch ulach tabletkę i spadło po kilka sztuk. Myślę że to dzięki siatce na dnie.

Autor:  Linker [ 25 lipca 2017, 08:01 - wt ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

Przede wszystkim walka z warroza, żadnych wkładek papierowych z olejem, tylko standardowa wkładka, brak wilgoci w ulu, możliwość otworzenia jej i nie martwienia się o brody pszczół które "umierają" z ciepła

Autor:  adamjaku [ 25 lipca 2017, 08:36 - wt ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

Beeskit pisze:
Kundelek własnego chowu jest naprawdę o wiele większy od matki rasowej. Wiem, wielkość sama w sobie o niczym nie świadczy, ale mimo wszystko piękne te matule wsiowe


Wielkość świadczy. Jeżeli jeszcze genetycznie bez wadliwych (z cechami niepożądanymi) rodziców to żadna ratunkowa - rasowa do pięt nie doskoczy matce rojowej czy z cichej wymiany. Matki "kundelkowe" wymieniamy jak tylko odnajdziemy w nich cechy niepożądane. Może się narażę tym, ale ja tak to odbieram po tegorocznych zakupach matek gotowych.

Autor:  kudlaty [ 25 lipca 2017, 10:16 - wt ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

adamjaku pisze:
Beeskit pisze:
Kundelek własnego chowu jest naprawdę o wiele większy od matki rasowej. Wiem, wielkość sama w sobie o niczym nie świadczy, ale mimo wszystko piękne te matule wsiowe


Wielkość świadczy. Jeżeli jeszcze genetycznie bez wadliwych (z cechami niepożądanymi) rodziców to żadna ratunkowa - rasowa do pięt nie doskoczy matce rojowej czy z cichej wymiany. Matki "kundelkowe" wymieniamy jak tylko odnajdziemy w nich cechy niepożądane. Może się narażę tym, ale ja tak to odbieram po tegorocznych zakupach matek gotowych.


aż tak cie to dziwi, jeśli rodzina na 10 ramkach wielkopolskich opiekuje się 80-100 matecznikami to jakie mają być te matki, podobnie sprawa ma się do odkładów 4 ramkowych które mają do wyzywienia po 20-30 mateczników, na koniec matki te trafiają do unasieniania w towarzystwie szklanki pszczół, to nie sa moje wymysły tylko to wszystko można znaleźć w galeriach na stronach hodowców gdzie strzelają sobie takie foty w towarzystwie ramek hodowlanych z np 5 listwami mateczników wbudowanych do jednej ramki hodowlanej po 22 sztuki każda, albo na filmach z YT czy podczas urywków które sa puszczane w różnych telewizjach które dla spostrzegawczego widza nie są reklamą tylko strzałem w kolano dla danego hodowcy,
u siebie wrzucam max 20 szt do rodziny na 20 ramkach wielkopolskich matki wychodzą piękne ale jak wrzucę max 10 mateczników do tej samej rodziny wychodza jeszcze ładniejsze przy masowej hodowli nikt nie bawi się w ten sposób, no ale ja te matki mam dla użytku własnego 8)
matki warto hodować dla własnych potrzeb mimo że to pracochłonne zajęcie wymagające czasu bo wyniki wynagradzają wszystko

Autor:  pisiorek [ 25 lipca 2017, 11:23 - wt ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

kudlaty pisze:
matki warto hodować dla własnych potrzeb mimo że to pracochłonne zajęcie wymagające czasu bo wyniki wynagradzają wszystko


czasem napiszesz coś sensownego :P :mrgreen:

Autor:  Kosut [ 25 lipca 2017, 20:12 - wt ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

kudlaty pisze:
aż tak cie to dziwi, jeśli rodzina na 10 ramkach wielkopolskich opiekuje się 80-100 matecznikami to jakie mają być te matki,

Dlatego niektórzy hodowcy zalecają wymianę matek produkcyjnych co sezon ,co tęż nakręca obroty.

Autor:  kudlaty [ 25 lipca 2017, 21:08 - wt ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

Kosut pisze:
Dlatego niektórzy hodowcy zalecają wymianę matek produkcyjnych co sezon ,co tęż nakręca obroty.


jak się matki hoduje samemu można i wymieniać 2x w sezonie :wink: roczne matki to super rozwój, brak nastrojów rojowych, odpowiednia siła do zimy jednym słowem wygoda, u mnie dożywocie mają wybitne matki te które niczym się nie wyróżniają są wymieniane na lepszy model

Autor:  kudlaty [ 25 lipca 2017, 21:13 - wt ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

pisiorek pisze:
kudlaty pisze:
matki warto hodować dla własnych potrzeb mimo że to pracochłonne zajęcie wymagające czasu bo wyniki wynagradzają wszystko


czasem napiszesz coś sensownego :P :mrgreen:

dawno się niczym nie chwaliłem obecnie mam na stanie 15 matek reprodukcyjnych jutro mają przyjść jeszcze 4szt a końcen tygodnia 2 :mrgreen: gdyby wszystkie się przyjeły będzie oczko jak się bawić to się bawić :haha:

Autor:  Bartkowiak [ 25 lipca 2017, 22:08 - wt ]
Tytuł:  Re: Czego bym nie zrobił?!

kudlaty pisze:
adamjaku pisze:
Beeskit pisze:
Kundelek własnego chowu jest naprawdę o wiele większy od matki rasowej. Wiem, wielkość sama w sobie o niczym nie świadczy, ale mimo wszystko piękne te matule wsiowe


Wielkość świadczy. Jeżeli jeszcze genetycznie bez wadliwych (z cechami niepożądanymi) rodziców to żadna ratunkowa - rasowa do pięt nie doskoczy matce rojowej czy z cichej wymiany. Matki "kundelkowe" wymieniamy jak tylko odnajdziemy w nich cechy niepożądane. Może się narażę tym, ale ja tak to odbieram po tegorocznych zakupach matek gotowych.


aż tak cie to dziwi, jeśli rodzina na 10 ramkach wielkopolskich opiekuje się 80-100 matecznikami to jakie mają być te matki, podobnie sprawa ma się do odkładów 4 ramkowych które mają do wyzywienia po 20-30 mateczników, na koniec matki te trafiają do unasieniania w towarzystwie szklanki pszczół, to nie sa moje wymysły tylko to wszystko można znaleźć w galeriach na stronach hodowców gdzie strzelają sobie takie foty w towarzystwie ramek hodowlanych z np 5 listwami mateczników wbudowanych do jednej ramki hodowlanej po 22 sztuki każda, albo na filmach z YT czy podczas urywków które sa puszczane w różnych telewizjach które dla spostrzegawczego widza nie są reklamą tylko strzałem w kolano dla danego hodowcy,
u siebie wrzucam max 20 szt do rodziny na 20 ramkach wielkopolskich matki wychodzą piękne ale jak wrzucę max 10 mateczników do tej samej rodziny wychodza jeszcze ładniejsze przy masowej hodowli nikt nie bawi się w ten sposób, no ale ja te matki mam dla użytku własnego 8)
matki warto hodować dla własnych potrzeb mimo że to pracochłonne zajęcie wymagające czasu bo wyniki wynagradzają wszystko


Inna sprawa, co obserwuję u siebie - duże są różnice w ilości mleczka jaką rodziny karmią poddawane larwy a i to zmienia się w czasie w zależności od składu rodziny i pożytku. Nie jest regułą, że super silna rodzina karmi obficie. Są rodzynki w pasiece, które karmią 2 razy tak obficie larwy w stosunku do innych rodzin o porównywalnej sile - u mnie na 80 rodzin to 2-3 sztuki i ja właśnie z tych rodzin wybieram tą, która na dany moment karmi najintensywniej i jej poddaje z reguły 15 mateczników do odhodowania z przeznaczeniem na matki.

Strona 1 z 1 Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/