Witam wszystkich serdecznie
Forum czytam od dawna ,ale dopiero się zarejestrowałam ,chciałam coś zapytać ,ale jednak znalazłam odpowiedź.
Napisze może trochę o sobie.Mam małą pasiekę trzeci rok ,w tej chwili mam 11 uli ,a właściwie 10 bo jeden pod znakiem zapytania.
Gospodaruję na ulach wielkopolskich stojakach ,drewniane ,ocieplane.Jako że jestem miodożercą
na miód co roku szły spore pieniądze ,mąż postanowił że może założymy swoją pasiekę.Pomysł mi sie spodobał ,on pracuje i czasu brak, więc było jasne że będę zajmowała się tym ja.
Na początek kupiliśmy 4 odkłady ,była to prima i się zaczęło.
Pierwszy rok przebiegł bez zarzutów ,wszystko poszło jak z płatka nawet trochę miodu było z tych odkładów.
W drugim roku nieświadoma niczego (tego że pszczelarz nie ma wakacji
) pojechałam sobie na majowy weekend i co? moje pszczoły siedziały na drzewach
Syn który został w domu połapał je i tym sposobem pasieka się powiększyła.
Nie wiem ile wtedy roi posżło,bo na pewno nie wszystkie połapaliśmy.
Jak ognia bałam się wymiany matek i ich nie wymieniłam sądząc że jakoś to będzie
ale nie było niestety w tym roku mimo,że pilnowałam ,powiększałam gniazda ,dałam wcześniej nadstawki na miód sytuacja się powtórzyła z rojami oczywiście.W końcu zostałam postawiona pod ścianą (przez moje podopieczne) stały się tak agresywne ,skundlone nie wiadomo z kim i w którym pokoleniu ,że po kilkanaście żądeł przy każdym przeglądzie mimo ubioru kosmonauty to nie raz mało. Odważyłam się na wymianę matek ,korzystając z waszych cennych rad(Ostrowską też czytała ,żeby nie było
) i tak w ulach siedzą na razie 4 nowe mamuśki ,poddane do największych agresorów. Mam nadzieję że zostaną przyjęte.Tak po krótce wygląda moja przygoda z pszczołami.
Marzą mi się na prawdę łagodne pszczółki ,żebym nie musiała przeprowadzać ewakuacji całej okolicy w czasie przeglądów.
Ciągle popełniam jakieś błędy i mam jeszcze masę dylematów ,nie krzyczcie jak kiedyś zapytam o coś co dla was oczywiste.
Pozdrawiam