W pewien zimowy wieczór dziadek z babcią leżą w łóżku i oglądają jakiś brazylijski dreszczowiec "Marie Cseleste". W domu siarczysty ziąb bo w piecu wygasło, więc babka mówi do dziadka:
- dałbyś jakiegoś ognistego trunku to lepiej by się oglądało a i cieplej by się zrobiło.
Dziadek sięgnął pod łóżko i wyjął butelczynę z resztką wina "Czar PE-GE-ER-U", łyknęli z babką i oglądają dalej. Po chwili babka do dziadka mówi:
- poszukałbyś co jeszcze bo tylko smaka zrobiłeś tym winkiem.
Dziadek wstał, poszedł do piwnicy. Przeleciał po wszystkich półkach - nic, przewalił pół tony ziemniaków - nic, przewalił 5 ton węgla, patrzy jest jakaś butelczyna zatkana korkiem. Przetarł etykietę a tam pisze "Końjak". Wsadził butelkę pod pachę i bieguśkiem do ciepłego wyrka. W wyrku odkorkowali z babką butelczynę i wytrąbili na spółkę z gwinta.
Nie minęła godzina a babkę wzięło na amory skoczyła na dziadka i jazda do białego rana aż padli z wycięczenia. Rano babka się budzi i mówi do dziadka:
- stary ale nas wzięło jak za dawnych młodych lat, totalny odlot. Ty zobacz co to za nalewka była?
Dziadek przebiera pod łóżkiem, namacał butelkę przeczyścił rękawem z resztek kurzu etykietę i czyta:
- Koń jak nie może dwie krople na wiadro wody.....