Hieronim pisze:
Najgorsze w tym jest to ,że nie widać kogoś , kto by zaproponował jakieś wyjście z tego bałaganu.
Jakie masz wyjście jak twoja pasieka stoi w środ łanów pól , upraw bez żadnych chwastów , pełnych pestycydów , sztucznych nawozów i diabli wiedzą jakich jeszcze innych , stosowanych środków chemicznych - bo tego wymaga współczesne rolnictwo . Nie da się dzisiaj wrócić do czasów , kiedy to ziemię użyźniano tylko obornikiem a za pługiem kroczył dumnie oracz z batem w ręku , pokrzykując na konia : "wiśta , wio" , by nie zaorać sąsiadowi miedzy na której rosły polne kwiaty , pełne buszujących w nich pszczół , motyli i innych owadów . Trudno dzisiaj sobie wyobrazić pochyloną gruszę między polami , konia pracującego w polu , czy zobaczyć krowę pasącą się na pastwisku pełnym czerwonej i białej koniczyny - bo świat się zmienił nie do poznania . W takim środowisku pszczoły nie mają racji bytu , więc nie dziw się że giną .
U mnie pszczółki jeszcze mają się dobrze , nawet te w pojęciu twoim : "nie przystosowane do środowiska" , bo ich możliwości adaptacyjne są nieograniczone . Dzieje się tak tylko dlatego , że zamiast pól uprawnych otaczają mnie lasy , bezkresne łąki / tylko raz w roku koszone / i sporo jeszcze ugorów pełnych kretowisk i roślin miododajnych , od lat rozsiewanych przeze mnie . Wiem , że i one zostaną w końcu zaorane , mam nadzieję iż tego nie doczekam i póki co niech się jeszcze pszczółki razem ze mną cieszą .