Nie chce mi się klepać od nowa, więc skopiowałem z innego tematu
adriannos pisze:
Tytuł tematu: Kiedy odymiać na warrozę
Od lat robię to samo, a nauczyłem się tego od wujka. Pamiętam jak byłem dzieckiem, jak wujkowi zmarł jego tato, a ja mu pomagałem. A to już będzie ładnych parę lat, jak mu pomagam. Z warrozą nauczyliśmy się żyć. Tego cholerstwa już się nie pozbędziemy.
Sezon pszczelarski kończy się u nas końcem sierpnia. Po ostatnim miodobraniu Przystępuję do zalewania gniazd pokarmem zimowym. Obojętnie czy to cukier, czy inwert pszczoły muszą otrzymywać go w dużej ilości, tak by zalać komórki po wygryzającym się czerwiu. Dawniej podawałem w słoikach litr przez noc, ale że jestem leniwy zmieniłem technikę na karmienie wiadrami. Wstawiam odpowiednią ilość pokarmu jednorazowo we wiadrze.
Na wieczór tego samego dnia idę odymić pszczoły pierwszy raz apiwarolem. I tak dymię 4 razy co 4 dni. Rok w rok, tak samo. W sezonie nie pierdzielę się z kwasami. Nie wycinam czerwiu trutowego. Nie wrzucam cukru pudru. Nie polewam coca-colą. No nie mam takiej potrzeby.
Z osypami warrozy z reguły bywało dobrze. Do 100 sztuk.
Ten rok jest inny. Matki w zeszłym roku czerwiły długo, bo było ciepło. Leczenie pszczół mamy w zwyczaju wszyscy w okolicy wykonywać razem. Po prostu dzwonimy jeden do drugiego i przeprowadzamy je każdy u siebie w ten sam dzień. W zeszłym roku nie skoordynowaliśmy działań, do tego mnie nie było, wujka poprosiłem aby odymił tylko 4 razy, bez grzebania w ulach i osypie, bo go męczyć nie mam prawa. Szybko również w tym roku matki zaczęły czerwienie, bo od lutego już był rozwój na całego. Osyp łączny w części rodzin przekraczał 800 sztuk. Ale nie biadolę z tego powodu. Najzwyczajniej w świecie po kontroli zapasów, ich ocenie i podaniu ewentualnych dolewek dostały kolejnego dymka. Nie rozgraniczałem przy tym, że u jednych osyp był 10 przy innych tysiąc. W tym roku znów dymienie w okolicy skoordynowane. Odymione wszystkie jak leci. Przy ostatnim, piątym dymieniu osyp już najwyżej 5-30 szt. Jest to bezpieczna ilość do opadu.
Przy 4 dymieniu:
do ok 100 szt jak spadnie, to zabiegu już nie trzeba powtarzać.
300-500 szt osyp jest bezpieczny, rodzina przetrwa kolejny sezon, najwyżej nieznacznie osłabnie przy zabiegach w rok następny, wymaga ujęcia najwyżej 1 ramki wlkp, zabieg można, ale nie trzeba powtarzać.
1000 szt rodzinę należy ścieśnić na zimę, ujmując plastry powierzchni 2 ramek wlkp, bo tam spadnie około kilograma porażonych przez pasożyta pszczół ( zimą 2-2,5 uczciwie obsiadanej ramki) z średnio zimowanych 2-3 kilo pszczół, nie licząc naturalnego osypu zimowego, zabieg powtarza się do czasu aż osyp będzie bezpieczny, co 4 dni.
Ponad 2000 szt rodzinę kontroluje się miesiąc po wykonaniu zabiegów, oceniając czy należy ją mocniej ścieśnić, czy rozwiązać, po wcześniejszym wykonaniu zabiegów aż do osypu bezpiecznego.
Rodziny z osypem ponad 3000 szt, zabieg powtarza się do czasu osypu bezpiecznego, potem rodzinę taką z reguły się rozwiązuje, dosypując pszczoły do innej rodziny.
W dobrze odizolowanym od obcych pasiek terenie zabieg można wykonać nawet 1 raz, po zakarmieniu, zalaniu rodzin i w okresie bezczerwiowym.
Osypy można liczyć, a można szacunkowo "na oko". Choć z tym okiem to chłop w szpitalu kipnął.
W sezonie się pszczół nie męczy zabiegami. W tedy rodzina ma zająć się pracą. Każda ingerencja w rodzinę burzy jej życie. Nie ma potrzeby wprowadzać czy kwasów czy chemii. Ale... No właśnie. Należy wiedzieć co się ma w ulach i od kiedy do kiedy się rodzina rozwija, na jakich pożytkach pracuje, jaki jest jej stan biologiczny. Czyli wystarczy patrzeć i podejść na chłopski rozum.
A teraz się będę byczyć z leczeniem do sierpnia przyszłego roku, do jego końca nie myśląc nawet o wprowadzaniu czegokolwiek do uli. To tylko niecały rok od ostatniego zabiegu. I tak samo bym zrobił, gdybym brał nawłoć, a w międzyczasie miał przerwę w pożytkach od lipy. A dziś popijam do tego miód pitny, domowej roboty, z 2010r. Pychotka.
Pozdrawiam