idzia12 pisze:
1.Bywa, że wpadnie jedna muszka kwasówka i klops.
2.Słoiki też powinny być nie używane. Wiadomo o co chodzi.
3. Gdy spuszcza się miód do odstojnika lub wiaderka, na górę wypływa rzadki jeszcze nie odparowany miód, jeśli taki się w partii znajdzie. Zmniejszona wartość cukrowa. Potem przy spuszczaniu też jest skierowany do jednego lub kilku słoików, reszta jest dobra.
4. Nie wolno też miodu próbować, podczas kręcenia, wkładając palec, łyżeczkę używaną lub macaną ręką itd. Żadnych drożdżaków, wirusów bakterii, grzybów. Miodarkę, wiaderka, sitka myć po każdym kręceniu i takie inne banały.
5. Larwy trutnia odsklepione, rozkwaszone i wpadające do miodu to też może być problem przy słabo odparowanym miodzie. Szczególnie jesiennym. Wilgoć w otoczeniu rozrzedzająca mód i mało pszczoły do odparowania.
6. W ciągu całego procesu wirowania i pakowania trzeba mieć na uwadze, że miód bardzo mocno chłonie wilgoć z otoczenia. Nawet kręcenie w warunkach wilgoci i np. na raty (kręcenie, rozlewanie )gdy miód jest poz słoikiem długi czas.
Zgadzam się z tym co napisała
idzia12 ,odnosi się to do miodów wytwarzanych przez obecne pszczoły. Jak sięgam pamięcią do lat 50 podczas miodobrania nie przywiązywało się wagi i nie zwracało uwagi na to o czym pisze
idzia12.Generalnie wyjmując ramki do miodobrania jeśli nie były do końca zasklepione sprawdzało się czy po wstrząśnięciu nie wylatuje nektar z komórek, jeśli nie ramka nadawała się do wirowania. Niejednokrotnie ramki z niewielką ilością czerwiu szły do wirowania, czasami zdarzało się że przez niedopatrzenie trafiło się cos czerwiu otwartego i na sicie pozostawały białe larwy. Miodu po odwirowaniu nikt hermetycznie od razu nie zamykał, niejednokrotnie w garze przykrytym pokrywą stał rok i dłużej. Jako dziecko niejednokrotnie wkładałem palec lub obślinioną łyżeczkę w czasie miodobrania do naczynia z miodem by polizać sobie. W miarę zapotrzebowania miód był wybierany z gara i nakładany do wecków które nie są hermetyczne. Wirówka wykonana była ze sklejki i pomalowana (jaką farbą nie wiem) myta była dwa razy w sezonie przed miodobraniem i po skończeniu wszystkich miodobrań.
Nie przypominam sobie aby kiedy kol wiek miód sfermentował.
Nie wiem czy ktoś to badał ale przypuszczam że współczesne pszczoły nie posiadają takiej zdolności konserwacji miodu jak kiedyś. Dawniejsze miody nie tylko że były zakonserwowane przez podwyższone stężenie cukru ale również posiadały właściwości bakteriobójcze wytwarzane przez pszczoły. Medycyna ludowa kiedyś polecała miód stosować do odkażania ran.
Niech mówi kto co chce ale ja twardo stoję przy swoim że obecne miody to nie te same co pól wieku i więcej wstecz.
Przede wszystkim nektar roślin miododajnych posiada szczątkowe ilości pestycydów i insektycydów oraz innych zanieczyszczeń wchłanianych z atmosfery. Poza tym wpływ środowiska zewnętrznego jak i ulowego (traktowanie pszczół różnymi specyfikami) oraz mieszanie genów promujących cechy łagodności i miodności powoduje zanik innych ważnych cech, między innymi pszczoły wydzielają mniej substancji nadających miodowi właściwości bakteriobójcze.
Jak Ja sięgam pamięcią do lat 80 ,to nikt rzepaku nie uprawiał i nawłoci też nie było ..... i może ,to cała tajemnica braku fermentacji miodu w owych słusznie minionych czasach ....