Tadeusz 1, powiem Wam że nigdzie nie jest kolorowo. Nigdzie też nie jest nic ani czarne ani białe. Mówiąc jaśniej wszyscy jedynie ograniczamy coś co naturalnie występuje i występować musi. Ani odkryciem tutaj nie jest zachowanie higieny, ani pewne działania milion razy wmawiane nam przez wszelkiej maści Uczonych. Jednak to również nie wystarczy jeżeli sąsiad gdzieś ma Was i wszelkie mądrości Uczonych bo wie lepiej i wie swoje. Jest jeszcze jedne przypadek o którym warto powiedzieć a walczy z tym mój Teść, albowiem są ludzie którzy uważają że problemu nie ma - po prostu go nie widzą. I chyba z tymi przypadkami głównie walczymy. I jeszcze jedno, sami zobaczcie, bardzo często na tym Forum, pojawiają się źródła filmowe z YT. Zacznijcie zwracać uwagę jak czysto (albo jak brudno) jest w tych pracowniach, takie nowe hobby.
„Preambuła”W tym sezonie, wszystkie matki nam przezimowały, mimo to zlikwidowałem 3 rodziny [nie czekając na dopłaty]. Próbki będę chciał wysłać do W-wy po świętach i zobaczymy. Podejrzewam Nosemoze typ C, na niebieskich matkach w tych trzech rodzinach. Poza tym, w jednej z rodzin na niebieskiej matce H47, rodzina została mi na 3 ramkach pokarmu [co zdecydowanie za mało, w porównaniu z pozostałymi H47]. Tu myślę, że to wina matki. Rodzinę zostawiłem pod obserwacją, próbka do badania, jeżeli będzie negatywny to połączę z zazimowaną matką zapasową na "mini plusie", co do której mam pewność, że jest zdrowa. Niezależnie od dalszych działań, matka nie nacieszy się długim życiem.
Rozdział I. HigienaPowiedzmy sobie szczerze, że ta higiena była zupełnie inaczej rozumiana przez mojego dziadka niż jest rozumiana obecnie. U mnie, wykonaliśmy kilkanaście drastycznych kroków, pierwsze co zlikwidowałem to podkarmiaczki ze sklejki czy z jakieś płyty meblowej. Nie wiem nawet co to dokładnie było. Zainwestowaliśmy w podkarmiaczki plastikowe z polipropyleny, można je nawet wrzątkiem parzyć i dają radę. Zawsze pod ręką mam też tani i niezawodny Domestos, nie tylko podchloryn sodu, do tego niejonowe związki powierzchniowoczynne, które są wstanie zmydlić częściowo wosk który zwykłą gąbką łatwo usunąć. Zresztą tak samo stosuje do dłut i reszty drobnego sprzętu z kwasówki. Następnie należy to dobrze wypłukać i już.
Ponadto, zamontowałem też filtry do wody 1 mikron. Dokładnie taki jak tu:
https://www.woda.com.pl/p1742,ps1-prote ... -cala.htmlPonieważ wodę mam ze studni, badam ją co roku minimum 2 razy. Okresowo miałem problemy z bakteriami innymi niż coli lecz z grupy coli. Coś musiałem z tym zrobić. Od 4 lat spokój, jednakże ten rok to zweryfikuje bo jest dość mokry. Oprócz tego mam filtry 25 i 5 mikrona. Kolejna rzecz to problem zbyt niskim pH, rozwiązuje wprowadzając kredę dwa razy do roku. Podczas wymiany filtra, wprowadzam trochę chemii basenowej do obiegu. Bez tego na gumowych uszczelkach mimo zastosowania filtra, a za filtrem rodzi się życie.
Stosuje też lodowaty kwas octowy (nie oszczędzając na mim) lecz zgodnie z przeznaczeniem. Skuteczność jego jest potwierdzona więc nie ma co dyskutować. Dodatkowo też używam „siarcznych knotów”.
Natomiast co do gospodarki ramkami, czy kontrolą „starości” tych ramek. Nie lubię paprania po ramkach jakimiś markerami, jest to dla mnie mało czytelne i trochę niechlujne. To jedynie moja opinia proszę jej do siebie nie brać. Warto w jakiś sposób to monitorować. W tym temacie, kupuje takie płaskie pinezki kolorowe w kolorach matek i wbijamy je w ramki, co znacząco ułatwia mi gospodarkę tymi ramkami, bo przy 60 rodzinach mogę się tak bawić.
Są rzeczy na które nie mam wpływu. Przykładowo wierzę w to że węza kupiona w Związku z powierzonego wosku jest po autoklawie, nie mogę przecież traktować wszystkich jak oszustów.
Staram się udoskonalać i robić jak najlepiej, jednakże lubię jak za tym stoją jakieś twarde dowody. Szkoda roboczogodzin na coś co może działać a może nie działać, a może wręcz szkodzić – a zapewnia mi jedynie poczucie, że zrobiłem więcej niż mogłem. Bo i lewitować nad ulami można, jeżeli okolica nie jest zbyt zdrowa to przecież nie tylko pszczoły po niej latają, ale i trutnie sąsiada chętnie goszczą się w naszych ulach...
Rodział II. Czosnek i wampiry (naukowe)Tadeusz 1 pisze:
Obecnie to w większości przypadków jak ktoś coś napisze to albo negujesz albo oczekujesz poparcia w badaniach naukowych (tak ja to widzę).
Zawsze staram się szukać poparcia w badaniach naukowych, czy w rzetelnych źródłach, o które bardzo trudno. Często zwyczajnie zadaje serie pytań, aby sprawdzić na ile ktoś ma to przemyślane i samemu uzupełnić wiedze albo ją skonfrontować. Trudno dyskutować jeżeli fundamentem pod dyskusje jest jakiś film a wiedza opiera się jedynie na obserwacjach potwierdzających wcześniejsze założenia. Zadając konkretne pytanie, typu co jest odtrutką? Jakie są zagrożenia? Dostaje odpowiedź jak od chłopców z piaskownicy sypiących się piaskiem. Przecież nikt nie wie wszystkiego i nikt nikogo za to nie bije. Bądźmy dorośli, może wspólnie nad tym się pochylmy i poszukajmy. Przecież Forum to jest otwarte, każdy może przeczytać i działać na pożytek lub szkodę siebie i innych. Zwyczajnie uważam, że jako Administratorzy bierzecie też za to odpowiedzialność, niezależnie co jest w Regulaminie.
Prostując nie mówię, że w filmach na YT nie ma uzasadnienia ani że nie ma w tym racji bytu. Jednak jeżeli jest tyle fenomenalnych metod, to skąd te choroby, skąd ta warroza? Czemu ogromni gracze nie biorą się za produkcje tych specyfików? Czemu każdy z reżyserów YT nie otworzy własnego biznesu, nie zrobi na tym świetnej kasy, jeżeli wie że jest to tak fenomenalnie skuteczne?
Po prostu wydaje mi się to absurdalne. Jeżeli mam skuteczny środek na warrozę i mocne ku temu dowody, to zgłaszam patent, szukam inwestora czy zakładam biznes. Ba! Idę na Uczelnie, są jednostki wyspecjalizowane które w takich sytuacjach starają się pomóc. Takie technologie istnieją i są wdrażane, ale muszą mieć mocne ugruntowanie.
Mało tego, jeżeli coś skutecznie działa to czy nie warto pochylić się nad tym i dowiedzieć czemu tak jest? Niestety zgadzam się również, że obecne badania naukowe, bardzo często są "
albo pod siebie albo pod publikę" robione. Jednakże, w tym całym szaleństwie należy doszukiwać się prawdy zachowując zdrowy dystans. A jak to robić, jeżeli albo zgadzamy się ze wszystkim albo nie mówimy nic. Bo zamiast dyskusji jest jakaś wojenka na fikcyjne argumenty, dotyczące czyjegoś ego, etc. Jak nie wiadomo co powiedzieć to trzeba się na siebie obrazić. Tak?
Popatrzmy na czosnek. To że jest skuteczny dla ludzi jest pewne, jednak jeżeli kolega ma mocne porażenie sporami Nosema w pokarmie to ani czosnek ani kwas octowy mu nie pomoże. Z całą świadomością jestem przekonany, że nawet jeżeli czosnek zawiera związki możliwe do unieszkodliwienia nosemy, to nie uda nam się "wyleczyć" syropu cukrowego pod zasklepem poprzez ograniczenia związane ze zjawiskiem dyfuzji związków leczniczych zawartych w czosnku.
Spory Nosema w pokarmie posiadają otoczkę chitynową, która nie jest „membraną” łatwo przepuszczalną. Wręcz przeciwnie, wiązania wodorowe utrwalają strukturę przestrzenną tego polimeru zapewniając wysoką barierowość. Czyli potencjalnie aktywne związki chemiczne w zwalczaniu sporów nosemy nie tylko z trudem powinny przedyfundować w lepkim ośrodku, lecz również z trudem wniknąć niszcząc otoczkę chitynową spor nosemy. Czyli wystarczy, że pryskamy koncentratem czosnku, aby stężenie tego istotnego z punktu leczniczego związku zawartego w ekstrakcie była na tyle duże, aby pozostało skuteczne? Nie tak prosto.
A co ze zjawiskiem trofalaksji w rodzinie pszczelej?
Pszczoły przekazują między sobą pokarm i jednocześnie z pokarmem przekazują feromony matki. Tutaj naukowa polemika dotyczy głównie oddziaływań dobrze poznanych feromonów: KOD i KDH [więcej:
Chorobiński, Tomaszewska]. Pragnę zauważyć, że to są
jedynie dwa feromony dobrze poznane. Chemicznie są to kwasy – dość reaktywne kwasy, reagujące zgodnie z reakcjami charakterystycznymi dla kwasów opisanymi w chemii organicznej.
Jednakże, problem polega na zupełnie czymś innym. Często obśmiewanych śladach związków pochodzących z rozkładu leków, bo rozważamy je w kontekście toksyczności (dla ludzi). W tym przypadku, toksyczność ta jest istotnie pomijalna, bo spacerując w parku jesteśmy bardziej narażeni. Istotne poznawczo obecnie są korelacje biochemiczne między feromonami a przykładowo śladami związków rozkładu leków, pestycydów, wszelkich olejków czy dodatków ziołowych, a nawet syntetycznych związków pochodzenia roślinnego: tymolu czy waniliny. Ponieważ są one reaktywne a jednocześnie nie znane są wywoływane przez nie zaburzenia w funkcjonowaniu
superorganizmu.
Na podstawie elementarnej wiedzy z chemii, obecność tych związków w pokarmie będzie zaburzać chemizm feromonów przekazywanych między pszczołami, a tym samym będzie zaburzać funkcjonowanie rodziny. Podkreślę, że zaburzać nie oznacza osłabiać. Może oznaczać osłabiać, a może oznaczać również że wzmacniać. Najczęściej stosując środek X, obserwuje się zmianę zachowania pszczół, czy mierzy wręcz zmianę temperatury w ulu. Zależy jakie jest działanie tego środka.
Na koniec rozdziału, dygresja. Na początku walki ze zgnilcem, mocno interesował mnie aldehyd cynamonowy, zupełnie innych powodów. Jego pozyskanie z kory jest dość łatwe w destylacji z parą wodną. Sam związek szybko się utlenia i jest niestabilny. Czyli dobry kandydat, badany na różnych płaszczyznach. Spotkałem w publikacjach naukowych próbę jego wykorzystywania jako lek przeciw warrozie czy również do leczenia zgnilca w preparatach głownie cukrowych zawierających aldehyd cynamonowy jako substancje czynną. Jednakże wyniki tych badań statystycznie były nieistotne. Mimo to, co jakiś czas pojawiają się prace albo wręcz "suplementy" zawierające w swoim składzie korę cynamonowca lub ekstrakt cynamonu. Czemu?
Rozdział III. Co nie zabije to wzmocni!Określnie optimum, minimum, maksimum dotyczy studium przypadku.
Bardzo, bardzo ogólnie mówiąc i prosto oznacza to, że przykładowa optymalna dawka dla mnie nie jest optymalną dawką dla mojej Żony, a tym bardziej nie jest optymalną dawką dla pszczoły. Nie chodzi jedynie o różnicę masy i tolerancje na substancję aktywną rozumianą przez alergie, metabolizm czy ogólny stan zdrowia. Problem jest bardziej złożony.
Możliwe jest ścisłe zbadanie i podanie tych zakresów dla substancji prostych w układach prostych. Typu roztwór wodny jonów rtęci(II) w których zmienną jest stężenie tych jonów. Jednakże, roztwór wodny jonów rtęci(II) zawierających dodatkowo różne związki mające wpływ na jony rtęci (przez ich maskowanie) znacząco zaburza eksperyment a wcześniej określone ścisłe widełki poddaje się pod duży znak zapytania. Zarówno wypadkowym efektem może być wzmocnienie toksycznego działania jak i całkowita jego „unieszkodliwienie”. Tym samym, unika się podawania ścisłych zakresów dla złożonych mieszanin. Dlatego też w normach kosmetycznych czy farmaceutycznych określa się bardzo ogólnie. Przykładowo [norma Kanadyjska] w surowcach stosowanych w kosmetyce białej nie może być więcej chloru (liczonego jako całkowity chlor) niż 100 ppm. Tutaj zabezpieczamy się na ryzyko wystąpienia mutagennych chlorowcopochodnych organicznych jak 3-chloro-1,2-propandiol (inaczej chlorohydryna glicerynowa) występujących zarówno w olejach jak i glicerynie w przypadku ogrzewania ich z kwasem solnym w obecności cynku. Czyli również obecność nieszkodliwej soli kuchennej może wykluczyć taki olej czy glicerynę pochodzenia roślinnego w zastosowaniach kosmetycznych, z całkowicie błahego powodu. Po prostu chcę podkreślić, że sprawa jest bardzo skomplikowana.
Samo określenie toksyczności nie jest jasne. Często jako przykład na Forum pada alkohol etylowy (etanol) czy jego roztwór 40%, wódka. Postawcie mi dziesięciu zdrowych mężczyzn i powiedzcie jakie jest optimum dla nich. Dużo zależy ile kto pije i jak często. Jaki jest jego stan wątroby, etc.
Mitem jest że alkohol etylowy to trucizna. Nie popularyzuje teraz picia, ale etanol nie jest uważany za truciznę. Porównajmy go z metanolem, który trucizną jest. Wikipedia podaje, że spożycie 8–10 gramów powoduje ślepotę, a 12–20 gramów śmierć. Pary metanolu działają tak samo. No dobrze, ale nikt nie da mi również gwarancji, że jak wypije 3 g metanolu to też nie oślepnę. Co ciekawe, uczono mnie, że etanol stanowi odtrutkę w przypadku podtruć metanolem. Czyli nawet można prześmiewczo powiedzieć, że etanol jest lekiem. Teraz podobno istnieją skuteczne leki. Tematu nie badałem.
No dobra, a co z tym struciem wódką. A no nic. To nie etanol nas truje, lecz produkty jego przemiany w organizmie. I tu dochodzimy trochę do tego co wyżej napisałem. Metabolizm mojej Żony jest inny niż mój, a pszczoły jeszcze inny. Trudno więc głosić wielkie teorie i wrzucać wszystko do jednego wora. Filozoficznie podchodząc można wypić jedno piwo i rozwalić się o drzewo.
Czy to oznacza, że minima i maksima nie istnieją. No nie. To oznacza, że nie da się ustalić ściśle takich minimum i maksimum. Przykładowo, często jest tak, że istnieje pewne minimum, lecz nie ma maksimum bo nadmiar jest wydalany, bo nie wchłania się do organizmu.. Można też wypić niewiele ale wymieszać z odpowiednimi lekami i ciężko się zatruć, ze względu na zachodzące reakcje między nimi lub między produktami ich rozkładu.
Oczywiście jest to bardzo skąpo powiedziane. Nie należy wychodzić z założenia jednak że każda substancja jest zarówno lekiem i trucizną, a wszystko zależy od dawki. Jest to mit. Tak samo jak mitem jest że każda substancja ma takie widełki czy stężenie optymalne. Kolejnym mitem jest to że każda substancja stosowana dla ludzi jest tak samo dobra dla pszczół, krów, koni i rybek akwariowych. Niestety mimo, że sam bym tak chciał to tak nie jest. O ile prostsza byłaby medycyna czy weterynaria jakby tak było.
Tak teraz myślę, o tym syropie ze sporami nosemy. Jeżeli ich wymiar jest od 3 do 7 mikronów to możliwie łatwiej byłoby rozcieńczyć i przefiltrować przez filtr 1 mikron ten syrop niż go czymś pryskać. Oczywiście warte zbadania, mimo odpowiedniego rozmiaru porów w błonie filtracyjnej, należy pamiętać że spory pod ciśnieniem mogą się też częsciowo „przecisnąć”. Wymaga badań.
Wnioski Chyba tym co wytrzymali do końca powinienem postawić piwo.