Nie przeczę , że czasem się matka zapędzi do nadstawki i zaczerwi rameczkę, ale dzieje się tak sporadycznie i nie stanowi problemu. Zdarza się też czasem ,że matka "ucieknie " sobie do nadstawki na odpoczynek od czerwienia i wróci po jakimś czasie bez zaczerwiania nadstawki. Wtedy pszczoły nie schodzą przez przegonkę . Mam buckfasty od różnych hodowców, ale mam też i zachowane rodowe , środkowoeuropejskie dzikusy F16 "po Tatusiu" , które często biją rekordy plenności i miodności. Teraz są u mnie "fabryką" małej komórki bo idealnie odciągają węzę 4,95mm. Żadne nie stwarzają realnych, istotnych gospodarczo problemów z zaczerwianiem ramek nadstawkowych. Mam też Dadanty i warszawiaki korpusowe , gdzie w gnieździe jest 10 ramek ( w tym jedna trójdzielna ramka pracy) i to zupełnie wystarcza jak na moje , przyznaję ubogie i klimatycznie ostre warunki. Nie można nigdy generalizować, bo co nie sprawdza się w jednych warunkach , to bez problemu działa gdzie indziej. W mojej gospodarce cenię sobie, ze ramki miodni nigdy nie są poddawane zabiegom przeciwwarozowym i nie stykają się z amitrazą. W ulach korpusowych mogę ustawić dowolną ilość nadstawek, ale też nigdy nie było to więcej niż 3 i to wyłącznie na rzepaku, za którym się specjalnie nie uganiam bo ma słabe powodzenie i za dużą podaż.
|