Szczupak pisze:
nogoglaszczka76, no właśnie i tu również pojawia sie problem skuteczności w zależności od siły rodziny w rodzinach silnych i średnich skuteczność zabiegu była zadowalajaca w słabych był sporo pasożyta - bynajmniej umnie
prawdopodobnie jest to spowodowane słabszym obiegiem powietrza z parami kwasu w rodzinach o mniejszej sile
dlatego skuteczniejszy jest kwas w rodzinach silnych jak słabych i to trzeba brac pod uwagę stosujac specyfik .
A zintegrowane leczenie czy walka z warroa różnymi dostepnymi środkami jak najbardziej
Tylko w sposób który nieszkodzi pszczółkom i nie zagraża skarzeniem produktów pszczelich

Nic innego nie napiszę to pozwolę sobie przekopiować z Polanki:
Muszę wprowadzić pewną korektę odnośnie skuteczności kwasu mrówkowego,jestem to winien protoplaście sposobu Markowi LB.
A więc dziś zrobiłem przegląd pozostałych 45 uli i w tych skuteczność o dziwo lepsza,na tyle lepsza,że zrezygnowałem z odymiania na rzecz jeszcze jednego-dwóch odparowań KM.Warozę znalazłem dość łatwo tylko w 3 ulach,reszta bardzo czysta.Tyle ,że na te 45 uli w czterech nie było świeżo zniesionych jaj.{matki były,nie wiem czy młode?Bardzo ruchliwe nie były,trochę się w tym roku roiły więc nie wszystkie są zaznaczone}
Czym się różniły dzisiejsze od poprzednich:
tamte stały pod drzewami cały dzień w cieniu,a te na słońcu,poza tym warozy więcej jest w ulach które zakupiłem wiosną i dziś już wiem na pewno,że w zeszłym roku były bardzo słabo leczone.Uszykowałem się już dziś do dymienia apiwarolem lecz sytuacja jest na tyle dobra,że zrezygnowałem.Odparuję jeszcze KM ,temperatura jest odpowiednia,a w listopadzie KS.Wniosek z tego taki ,że metodę trzeba dopracować indywidualnie i bacznie obserwować efekt{dla cierpliwych}
No i na koniec zagadka,dlaczego tylko w jednym ulu na ok.100 była tak duża inwazja,że aż się przestraszyłem?Reszta wg mnie jest w normie.
Szczupak więc ten temat nadal aktualny.Zaryzykuję i tylko kwasy w tym roku,RAZ KOZIE ŚMIERĆ.