Mam taką oto sytuację dotyczącą łączenia odkładu z macieżakiem. Zrobiłem to w dwóch ulach. W odkładzie była nowa matką która zaczęła już znosić jajka,były już larwy podlane mleczkiem w macieżaku stara matka do wymiany. Dotyczy to ula warszawskiego poszerzanego, odkład oddzielony od macieżaka zatworem. Po odszukaniu i zniszczeniu starej matki odczekałem 1 godzinę, do jednej i drugiej rodziny dałem krople na wyrównanie zapachu i po 10 minutach uniosłem delikatnie zatwór. Zrobiłem tak w 2 ulach. W jednym ulu zaobserwowałem że pszzoły zaczynaja sie ścinać więc dodałem zapachu do jednej i drugiej rodziny i przestały. Po 2 dniach zatwory wyjąłem całkowicie. Po kolejnych 3 dniach zaglądam do uli a tam mateczniki ratunkowe pociągnięte na ramkach które znajdowały się w odkładzie.
I w zwiazku z tym pytanie.
Czy to w 100 % świadczy o braku matki.
Co by kolega bociank proponował uczynić lub zmienić w mojej metodzie aby poprawić skuteczność (zakładając że młode matki zostały stracone).
Chodzi mi po głowie izolator jednoramkowy i zastosowanie metody opisywanej przez ciebie w temacie poddawanie matek pszczelich (
http://www.pasiekaambrozja.pl/forum/viewtopic.php?t=622), a moze za krótko czekam po osieroceniu lub daniu zapachu, łączenia dokonywałem ok 14 w okresie pożytku kiedy pszczoły latały.
Wcześniej przy łączeniu rodzin stosowałem tą metodę i było ok, nawet w tym roku wcześniej łączyłem juz odkład z macieżakiem opisaną metodą z tym że matka z odkładu była jednoroczna i w odkładzie był starszy czerw.
Zaniepokoiła mnie sutuacja w tych dwóch ulach bo mam teraz 8 takich odkładów do połączenia matki są 5 dni po wygryzieniu czyli w fazie lotów godowych a za tydzień powinne zacząc już nieść.
Proszę o rady