FORUM PSZCZELARSKIE "AMBROZJA" WITA MIŁOŚNIKÓW
http://forum.pasiekaambrozja.pl/

Własne matki w małych pasiekach
http://forum.pasiekaambrozja.pl/viewtopic.php?f=9&t=14843
Strona 6 z 6

Autor:  zegaj [ 15 grudnia 2015, 16:07 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Co to znaczy matka użytkowa co hodowlana a co zarodowa. Tak na dobrą sprawę różnica może być niewielka bo przy dobrych układach użytkowa może się okazać bardzo wartościową do pozyskania matek. Już ktoś tutaj na forum opisywał co ma wpływ na dobrą matkę (genotyp, fenotyp). Jeśli po drodze matka była po wartościowych trutniach to dlaczego córka zapłodniona wartościowym trutniem ma odbiegać od matki? Uważam że po wartościowych matkach można pociągnąć dla siebie dobre matki F1, F2 i więcej. Czy to jest wynikiem heterozji czy zróżnicowaniem cech czy mieszanką genów to mnie to w ogóle nie obchodzi. Hoduję dla siebie matki po użytkowych wybitnych i większości przypadków nie odbiegają od innych a nawet je przewyższają. Hodując kilkadziesiąt matek dla siebie systemem Jentera z jaj można mieć naprawdę dobre, tylko że z jaj odciągną w rodzinach z matkami nie więcej jak 10 mateczników ale coś za coś.

Autor:  paraglider [ 15 grudnia 2015, 18:11 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Dla zwykłego producenta miodu nie istotny jest żaden "(genotyp , fenotyp )", linia czy rasa pszczół . Nie będzie się również zastanawiał - " która to woda po kisielu " . Jeżeli potomstwo po hodowanych przez niego matkach będzie miodne , łagodne i nierojliwe to oznacza osiągniecie przez niego szczytu doskonałości .
Hodowla pszczół systemem Jantera ma przewagę nad innymi metodami , np. przekładania larw , ponieważ możemy rozpocząć hodowlę już w fazie jajka , które dajemy pszczołom do faktycznego wyboru . Od wielkości jajka zależy wielkość wyklutej larwy , która wymaga z kolei większej opieki i większego matecznika . Z lepiej karmionej larwy wylegnie się dorodniejsza i cięższa matka . Przekładanie larw , najczęściej pojedyncze / na sucho , wodę czy miód / jest ingerencją i zaburza normalny cykl rozwojowy matki . Nawet przekładanie larw na mleczko pszczele zmusza pszczoły do jego wymiany , bo jest niewłaściwe .

Autor:  henry650 [ 15 grudnia 2015, 18:12 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

gabriel11, powiem ci ze warto sprubowac mialem kilka takich przypadkow a juz kilka lat matki hoduje wszystko zalezy co u ciebie lata w okolicy chyba ze matki jakie zakupiłes sa jakies trefne dam ci 3 przykłady dwa od Szczupaka i jeden z przed 97 roku od Szczupaka to minesota urzytkowa z lotu ostrzegał ze moze byc agresywna zero agresji wiec wychowałem po niej kilka córek sa identyczne w ubarwieniu ,miodnosci i nadal zero agresji ,ambrozyjka reproduktorka córki po niej identyczny kolor ale nastepne córki juz gubia kolor reszta nadal bez zmian w tym sezonie pojde dalej ,i matka niemka z 97 roku reproduktorka jak została wlozona do ula dopiero w 2009 roku rodzina zostala skasowana w wyniku zmniejszania pasieki cały czas idelana pszczoła wiadomo ze moze sie trafic inaczej


henry

Autor:  Bazyleusz [ 15 grudnia 2015, 18:47 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

paraglider pisze:
Dla zwykłego producenta miodu nie istotny jest żaden "(genotyp , fenotyp )", linia czy rasa pszczół . Nie będzie się również zastanawiał - " która to woda po kisielu " . Jeżeli potomstwo po hodowanych przez niego matkach będzie miodne , łagodne i nierojliwe to oznacza osiągniecie przez niego szczytu doskonałości .


i to jest trafne podsumowanie.
:brawo: :brawo: :brawo:

Autor:  markus [ 15 grudnia 2015, 19:06 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Dlaczego wszyscy jak mantrę powtarzają: "miodne, łagodne i nierojliwe" ?
Nie zanierzam utrzymywać się z miodu, lecz głównie trzymać pszczoły dla samych pszczół, więc pytam, co mi po pszczołach miodnych, łagodnych i nierojliwych, a takie miałem, jeśli bez pakowani chemi do ula, nie dotrwają nawet do końca września ?
Dlaczego cecha zdrowotności jest tak ciągle przez większość pomijana ?
No i dlaczego ci, którzy maja takie podjście uważani są za oszołomów ?

Autor:  Dominikkuchniak [ 15 grudnia 2015, 19:20 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

A Np po co namawiasz innych do zakupu renomowanej drogiej, ostrej, precyzyjnej tarczy do ciecia zamiast marketowej za pare groszy? Z pszczołami jest tak samo, po to są selekcjonowane zeby praca z nimi sprawiała przyjemność. A te najbardziej naturalne niech sobie żyją gdzieś tam w jakims parku narodowym gdzie człowiek nie ma prawa ingerować. A te które ma pszczelarz niech będą takie jakie chce mieć ich właściciel. Dlaczego ludzie nie dobierają sie w pary ot tak, a no dlatego ze każdy szuka takiej osoby z ktora mu bedzie najlepiej, a ze nie wyszlo to szukamy dalej. Z pszczołami jest tak samo, z takimi które chca pszczelarza zjeść nikt nie chce pracować.

Autor:  markus [ 15 grudnia 2015, 19:48 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Dominiku, ktoś pyta, jakie pyły używaja inni, więc napisałem jakich używałem i dlaczego, lecz nie pisałem: "kup, czy musisz kupić". W domniemaniu, że ktoś zechce kiedyś dokonać zakupu, użyłem wyrażenie "zdecydowanie polecam", dając tym samym komuś poczucie wolności wyboru. Napisałem również, że też kiedyś zaczynałem od tych "za 5 zł".

Zatem, z tego co piszesz wynika, że jak nie będę chciał chemizować pszczół, będę musiał isć do parku by sobie z wiosny na nie popatrzeć, by nie być postrzegany jako oszołom ? :)

Autor:  Dominikkuchniak [ 15 grudnia 2015, 19:58 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Jesli juz decydujesz się na posiadanie pszczół, to w mniejszym lub większym stopniu skazujesz ta rodzine na niewolę. I Ty powinieneś zapewnić im jak najlepszy byt. Jesli robisz to w sposób nie chemiczny, to ja Ci w tym kibicuje i z chęcią poczytam Twoje doświadczenia i rady jak taka gospodarkę prowadzić. Nie podpuszczaj z "oszołomem", z góry zakładasz ze ten kto czyta to określenie wie ze istnieje ktos taki jak Mrdrone i ze jest forum " wolne pszczoły".

Autor:  markus [ 15 grudnia 2015, 20:15 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

...i również wie, że ja tam bywam i mogę tam pisać swobodnie, bez świadomości, że mnie ktoś "zjedzie" za moje "odchyłki". A tu musze się kilka razy zastanowić, nim coś napiszę.

Autor:  CarIvan [ 15 grudnia 2015, 20:22 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

markus pisze:
...i również wie, że ja tam bywam i mogę tam pisać swobodnie, bez świadomości, że mnie ktoś "zjedzie" za moje "odchyłki". A tu musze się kilka razy zastanowić, nim coś napiszę.
myślę że jeśli odpowiednio wyargumentujesz swoje podejście do tematu niewielu będzie mogło z tobą polemizować nie mając doświadczenia w tej tematyce a tym samym nie bęwmiało podstaw by Cię zjechać jak to ująłeś.

Autor:  markus [ 15 grudnia 2015, 20:32 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

No tak, ale większość z aktywnych to "starzy wyjadacze" z ogromem doświadzcenia. A ja z ledwościa moge się pochwalić dwoma rodzinami, które same przyleciały. :) Więc na "dzień dobry" przegrywam w polemice. :)

Autor:  Dominikkuchniak [ 15 grudnia 2015, 20:37 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Teraz zaprzeczasz sam sobie, bo chcesz pisac o tym co przeczytałeś jak ktos gospodaruje nie o własnych doświadczeniach

Autor:  manio [ 15 grudnia 2015, 21:42 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

markus pisze:
:) Więc na "dzień dobry" przegrywam w polemice. :)

nie jesteś oszołomem, co najwyżej Greenhornem i nic w tym wstydliwego. To że masz swoje spojrzenie to nie wstyd, a że życie je zweryfikuje to już sam musisz się dowiedzieć. Doświadczenia nie nabywa się z czytania takiego czy innego forum i trzeba nauczyć się pszczół jak czytania czy liczenia - praktyka jest niezastąpiona. Nie pisz ,że wystarczą same pszczoły bo miód , rozwój pasieki , własne matki i własne pszczoły to jest dopiero radość - rozmnażanie to najpiękniejsza część życia, nie tylko pszczół :P . Żeby cieszyć się samymi pszczołami to kup pszczoły samotnice, też fajnie popatrzeć , sama natura i warroza się nie ima. Całkowicie bez chemii.
Czy można bez chemii ? Można pewnie , ale nie wyobrażam sobie sukcesu takiej drogi u początkującego ( bez obrazy) pszczelarza . Czeka Cię i tak jeszcze wiele rozczarowań i nigdy nie będą winne takie czy inne pszczoły . Zawsze winien jest pszczelarz. Naucz się czytać , zanim zaczniesz pisać nowe książki , a krytyki na forum nie ma co się bać,nawet jeśli głupia czy tylko złośliwa . To jak deszcz , też czasem potrzebny. Zachowaj rozsądek i nie rezygnuj z zabiegów przeciwarrozowych , nawet tych bez chemii bo inaczej kolejny raz się rozczarujesz , jeszcze boleśniej. Choć i tak wiem że nie posłuchasz , bo musisz sam spróbować czy to prawda :mrgreen:

Autor:  markus [ 15 grudnia 2015, 21:57 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Dominikkuchniak pisze:
Teraz zaprzeczasz sam sobie, bo chcesz pisac o tym co przeczytałeś jak ktos gospodaruje nie o własnych doświadczeniach

Dominik, czy Ty czychasz na moje nerki, tylko dlatego, że mamy różne opinie na pewne tematy ?
A co mam robić ? Mam udowadniać moje hipotezy doświadczeniami innych, np Łukasza - bonluka, prawie nic na ich temat nie wiedząc ? No przecież koń by się uśmiał, gdybym tak robił!
Czytam, i wiedzę jaką uzyskuje prubuje dostosowac do mojej wizji pszczelarstwa i w tym kontekście, staram się pytać, bo może już ktoś przerabiał to, co ja zamierzm. W czym widzisz problem ?

Co jest nie tak, w moim toku rozumowania ? Bo może rzeczywiście coś ze mną jest nie tak, więc proszę oświeć mnie !

Autor:  markus [ 15 grudnia 2015, 22:39 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

manio pisze:
markus pisze:
:) Więc na "dzień dobry" przegrywam w polemice. :)

nie jesteś oszołomem, co najwyżej Greenhornem i nic w tym wstydliwego. To że masz swoje spojrzenie to nie wstyd, a że życie je zweryfikuje to już sam musisz się dowiedzieć. Doświadczenia nie nabywa się z czytania takiego czy innego forum i trzeba nauczyć się pszczół jak czytania czy liczenia - praktyka jest niezastąpiona. Nie pisz ,że wystarczą same pszczoły bo miód , rozwój pasieki , własne matki i własne pszczoły to jest dopiero radość - rozmnażanie to najpiękniejsza część życia, nie tylko pszczół :P . Żeby cieszyć się samymi pszczołami to kup pszczoły samotnice, też fajnie popatrzeć , sama natura i warroza się nie ima. Całkowicie bez chemii.
Czy można bez chemii ? Można pewnie , ale nie wyobrażam sobie sukcesu takiej drogi u początkującego ( bez obrazy) pszczelarza . Czeka Cię i tak jeszcze wiele rozczarowań i nigdy nie będą winne takie czy inne pszczoły . Zawsze winien jest pszczelarz. Naucz się czytać , zanim zaczniesz pisać nowe książki , a krytyki na forum nie ma co się bać,nawet jeśli głupia czy tylko złośliwa . To jak deszcz , też czasem potrzebny. Zachowaj rozsądek i nie rezygnuj z zabiegów przeciwarrozowych , nawet tych bez chemii bo inaczej kolejny raz się rozczarujesz , jeszcze boleśniej. Choć i tak wiem że nie posłuchasz , bo musisz sam spróbować czy to prawda :mrgreen:


manio Przyjacielu, w wielu aspekatch się z Tobą zgodzę. Krytyka jest jak najbardziej wskazana, jak i umiejetność wyciagania wniosków na jaj podstawie. Jednak o jakiej konstuktywnej krytyce możemy mówić, jeśli ktoś odrazu darzy drugą osobę uprzedzeniami ? Odpowiedzi na posty często są w duchu...wole wykropkować. OK, moge być tępy, mieć zerow wiedzy na temat pszczelarstwa, ale nie wiem z jakiego powodu ktoś traktuje mnie jak...i tu też wukropkuje, tylko dlatego, że mam odmienną wizje gospodarki.

Czy da się mieć pszczoły bez leczenia ? I tak i nie !
Nie jest to możliwe, z pszczołami typu bakfast - poza tymi, które już zostały poddane selekcji. Miałem te ogólnie dostępne, więc wiem.

Możliwe, z "dzikimi". Wogóle bym o tym nie pisał, gdybym dwa lata temu przy takich nie pracował. Szkoda, że kolega nie zapytał, jak długo były bez leczenia. Ubiłem 4 takie matki, a teraz szukam takich, a mogłem je mieć, bo kolega chciał mi je dać. Nie będe na ten temat więcej pisał, bo mam prawie zerowe doświadczenie. Ale, jak Pan Bóg pozwoli, jak będe miał doświadczenia, to napiszę. Póki co pytam i wstępnie w teorii weryfikuje moje "wizje".

Autor:  Dominikkuchniak [ 15 grudnia 2015, 22:55 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Przeciez ja nie chce na zle dla Ciebie

Autor:  paraglider [ 15 grudnia 2015, 23:43 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Dla tych , którzy są zainteresowani tematem własnych matek i nie znoszą przekładania larw . Od 35min filmu jest pokazana bardzo prosta ramka hodowlana , bez miseczek matecznikowych - warto ją stosować .
https://www.youtube.com/watch?v=ttL4Qj00IeI

Autor:  manio [ 16 grudnia 2015, 00:12 - śr ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Markus , Święty Szaleńcze , to nie wina matek buckfasta tylko wyłącznie Twoja. Poddałeś buckfasty do rodziny dzikusów skrajnie obcych genetycznie . Do tego zrobiłeś to późno . To nie mogło się udać. Nie piszę bo tak wyczytałem na forum , ale sam kiedyś kupiłem buckfasty i przydzieliłem im odkłady ze swoich F16. Matki były ganiane po plastrach i miały ze strachu skrzydła rozłożone jak muchy. Jak zaczęły w końcu czerwić to próbowano je wymienić . Jednak było to na tyle wcześnie ,że mogłem zasilać te rodzinki czerwiem i pilnować ,żeby nie wymieniły. Jak zmieniło się pokolenie "pamiętających starą królową" , to nawet matka zaczęła wyglądać normalnie. Do zimy poszły już silne i colorowe.
Nie widzę różnicy w odporności na warrozę moich F16 "po tatusiu" , choć mają one inne zalety , o których wielokrotnie pisałem. Jestem w tym zakresie człowiekiem małej wiary i dlatego uważam ,że amatorskie i w zasadzie przypadkowe wyhodowanie pszczół warrozoodpornych jest trudniejsze niż wygranie 6 w totka i to 3x pod rząd. Ale ja tylko trzymam pszczoły w pokrzywach , mam prawo i obowiązek nie mieć racji :blee: .
Pomyśl o oczyszczaniu pszczół z warrozy poprzez pozbawianie ich czerwiu , np. po rzepaku , czy nawet po lipie . Tyle, że karmienie syropem też wykluczasz ? Czerw możesz zamrozić , a wosk wytopić , ja bym go dał do ula szpitalnego i przeleczył , ale to u Ciebie pewnie nie wchodzi w grę.Trudny przypadek , więc się nie dziw ,że nie każdy Cię zrozumie :thank: bo i radzić trudno . Rad u mnie dużo , tylko czy pszczół wystarczy ? - jak mawiał pewien Rabin :haha:

Autor:  Szczupak [ 16 grudnia 2015, 00:38 - śr ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Parę lat temu też zaczynałem od dwóch rodzin :shock: , jedna słabeusz druga konkretna
obie dostałem w prezencie nie mając zielonego pojęcia o pszczołach :bosie:
wiedziałem tylko że miodek z kawą niesamowicie mi smakuje :cwaniaczek: :kawa: :mniam miodek:
Pożyczyłem od znajomego parę książek i przez zimę zacząłem czytać - opanowałem perfekt terminy : pierzga, czerw otwarty , zamknięty , larwy, mleczko, mateczniki ,trutnie i wiele innych , sposoby gospodarowania , zabiegi przeciw rojowe ,ale wiosna pokazała że tak naprawdę nic nie wiem :haha:
po trzech latach jednak zacząłem wychowywać pierwsze matki z materiału który miałem , a miałem prawdziwe pszczoły obronne :tasak: nawet wróbel na pasiece nie lądował bo zaraz :tasak: :tasak: :tasak: czepiało się go stadko robotnic i czym prędzej zmykał w popłochu .
Leczyłem te pszczółki według wskazówek z literatury- Apiwarolem kupionym u weterynarza według załączonej ulotki . Selekcja na jaką zwracałem uwagę na początku to minimalne obniżenie MEGA złośliwości
. I po tych doświadczeniach z całą powagą i stanowczością twierdze że warto hodować własne matki w swojej pasiece.
Po pierwsze pszczoła selekcjonowana w naszym terenie coraz bardziej jest do niego dostosowana , można poprawić łagodność i cechy które nam nie odpowiadają, bez cudów przy dość rygorystycznej selekcji tak po trzech , czterech latach można mieć jedną cechę na lepszym poziomie - z odrobiną szczęścia- trzy , zakładając że mamy kundle jakich mało .
Zaprzestałem selekcji swoich kundli które już nie atakowały wróbli i sąsiedzi w odległości 100 metrów od pasieki mogli uprawiać swoje działki z chwilą gdy trafiłem na forum Ambrozji , tu dowiedziałem się że drzwi do dobrych pszczół są otwarte i że mogę pójść na skróty .
I poszedłem - zasięgnąłem języka, koledzy z forum dali mi kilka namiarów na pszczoły kraińskie, różnych linii
które ich satysfakcjonowały , nabyłem i ja kilka wybranych i dalej wychowywałem matki z matek podówczas użytkowych, rezultaty były niezłe o czym koledzy już pisali że tak może być
i tu selekcja by utrzymać dane cechy była o niebo łatwiejsza - jak te cechy wydobyć z kundli, jedyna wada ówczesnej hodowli to takie pszczoły mieli wszyscy :chytry: .
Potem kupiłem parę matek reprodukcyjnych i użytkowych w pięknym niecodziennym kolorze pomarańczy- którego nota bene byłem przeciwnikiem- i znów zacząłem wychowywać matki we własnej pasiece , wyróżniają się niesamowitą urodą, i dalej twierdze że warto wychowywać matki na własne potrzeby we własnej pasiece . :pl:
Czasem zdarza się że nie tylko my mamy z tego radochę , choć one tak naprawdę niczym się nie wyróżniają , noszą miodek, pyłek , czasem mają zły humor czasem doby tak jak inne pszczoły
ALE mnie pasują i dopóty mi nie zbrzydną lub nie wyginą będę je dalej hodowywał we własnej pasiece na własne potrzeby pod katem i z naciskiem selekcyjnym na cechy które lubię .

Autor:  markus [ 16 grudnia 2015, 00:40 - śr ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

manio pisze:
Markus , Święty Szaleńcze...
...Trudny przypadek , więc się nie dziw ,że nie każdy Cię zrozumie :thank: bo i radzić trudno . Rad u mnie dużo , tylko czy pszczół wystarczy ? - jak mawiał pewien Rabin :haha:


Teraz mi dołożyłeś. :) Ja i święty...By być świętym, trzeba spełnić trzy warunki. Trzeba być dobrym, martwym, i uczynić trzy cuda - tak mawiał...nie pamietam kto. A żadnego nie spełniam. Ni dobry, ni martwy, nie mówiąc o cudach. :) Jeno Bóg jest Święty ! To już wole Greenhornem

Co do matek, te które koledze podkładałem, z 4 przyjeły wszystkie, choć jedna...na wiosnę jej nie było - u tych najbardziej obronnych. Matki były poddane...jeśli pamięć mnie nie myli, to coś koło końca września, więc do zimy poszły pszczoły po starych matkach.

Co do moich...elgon poszedł do rójki w okolicach końca czerwca, poczatek lipca - nie pamiętam dokładnie. Rozwój...niby OK, ale nawet do zimy nie dotrwał. Reszta... Zresztą, co tam się będę tłumaczył. Zobaczymy, co przyniesie przyszły rok. :)

Autor:  paraglider [ 16 grudnia 2015, 12:11 - śr ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Szczupak pisze:
Parę lat temu też zaczynałem od dwóch rodzin :shock: , jedna słabeusz druga konkretna
obie dostałem w prezencie nie mając zielonego pojęcia o pszczołach :bosie:

Witaj Szczupaczku !
Boże jak ten czas leci - a ja powoli zbliżam się już do dziewięćdziesiątki . Twoje Ambrozyjki stają się u mnie / mimo selekcji / coraz mniej żółte . Inne walory się nie zmieniły , są najbardziej zdrowe , plenne i miodne . Mnie jednak najbardziej ujmuje ten kolor - Chyba będę musiał wrócić do korzeni i zamówić u ciebie tą jedną , jedyną - najbardziej żółciutką z żółtych .
Serdecznie pozdrawiam i cieszę się , że zachęcasz młodych do działania i podtrzymujesz na duchu !

Autor:  paraglider [ 17 grudnia 2015, 15:01 - czw ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Powoli temat umiera śmiercią naturalną , czyżby nie było nic więcej do przekazania ?
Starzy wyjadacze powiedzą : to nudne i wszystko już wiedzą . Myślę jednak , że nie dla nich CYNIG otwierał ten temat i miał nadzieję włączenia się w/w w przekazywanie swojej wiedzy młodym , którzy z kolei boją się pytać , by nie być z góry zakrzyczanym . Wielu jest na tym forum specjalistów od przekładania larw . Dobrze by było wiedzieć jak oni doszli do tej perfekcji w jaki sposób i czym przekładają larwy . W moich czasach popularną wręcz obowiązkową metodą , było podwójne przekładania larw do miseczek matecznikowych . Jednego dnia pszczelarz przekładał młode larwy np. na miód , nie patrząc dokładnie na ich wiek a po 24 h usuwał je z miseczek i umieszczał w nich na podlane już mleczko pszczele te właściwe , od wartościowych matek . Ta metoda gwarantowała otrzymanie dorodnego potomstwa . Moją pierwszą łyżeczką do przenoszenia larw , była zwykła wyprofilowana prze ze mnie tutka z gęsiego pióra . Prawdopodobnie w łyżeczce chińskiej jest jej element .

Autor:  andrzejkowalski100 [ 17 grudnia 2015, 21:24 - czw ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Czas biegnie szybko i zasadniczo do przodu .Tak wiec mamy znane systemy ,przygotowane przez czlowieka do wychowu matek /Nicot,Jenter/, powrot do metod, ktore w pewien sposob zaklocaja i utrudniaja proces wychowu jest niepotrzebny. Pewnie ,ze mozna sie pobawic ale strata czasu i mala ilosc przyjec /brak manualnych predyspozycji i doswiadczenia/ moga zniechecac.
Wspomnialem o czasie, ktory jest elementem ,ktorego nie sposob pozyskac za pieniadze jest bezcenny, szanujmy go. Wczesniej pisalem ,ze wynik jakosci matek bedzie tez umiarkowany. Mozna na takich matkach prowadzic
gospodarstwo malotowarowe, przydomowe wszystko zalezy od naszych oczekiwan. Kiedy jednak obserwujemy , ze jedna rodzinka w tym samym miejscu i tym samym czasie przyniosla miodu 60l a druga o podobnej sile tylko 5l to zastanawiamy sie dlaczego?? Jak by bylo pieknie gdyby wszystkie mialy zblizone wyniki produkcyjne. MY sie zastanawiamy a sezon za nami i nic sie nie da poprawic. Nastepny moze nie dopisac pogodowo i kolejny polecial . Tak wiec dokonajmy wlasciwych wyborow zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Sezon zimowy trwa nic nie pogania mamy czas, aby budowac droge po ktorej latwiej bedzie nam sie podrozowalo w przestrzeni wypelnionej pszczolami. Pozdrawiam :pl:

Autor:  manio [ 17 grudnia 2015, 21:39 - czw ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

A tak końkretnie to o co idzie ? Ktoś zajarzył ?

Autor:  kudlaty [ 17 grudnia 2015, 21:46 - czw ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

manio pisze:
A tak końkretnie to o co idzie ? Ktoś zajarzył ?

no że czas biegnie zasadniczo do przodu :haha:
ogólnie ci co potrafią przekładać larwy to robią a ci którzy nie potrafią lub im się nie chce mają gotowe systemy do hodowli matek a dorabianie do tego całej teorii jest bezcelowe bo każdą metodą można uzyskać bardzo dobre i bardzo złe wyniki kwestia wprawy, szczęścia oraz umiejętności,
bo np to że ktoś nie potrafi przekładać larw i ma słabe przyjęcia to jest jego wina a nie systemu

co do przekładania to każdy ma swój wypracowany system który np dla mnie może być zadawalający natomiast dla innego odwrotnie, trzeba wypróbować kilku metod i wybrać najlepszą dla siebie

Autor:  manio [ 17 grudnia 2015, 22:34 - czw ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

O, to jest klarowne : trzeba próbować, od najprostszych metod , a pierwsze sukcesy i własne matki same zachęcą do dalszych eksperymentów i kolejnych sukcesów . Poziom endorfiny wzrośnie i stajemy się nałogowymi hodowcami matek. Na własne potrzeby oczywiście Obrazek

Autor:  andrzejkowalski100 [ 18 grudnia 2015, 05:12 - pt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Jak ktos ma trudnosci z zajarzeniem to jego sprawa. Mozna przepisywac ksiazki, udawac madrego ale jak sie pszczlarzy na poziomie pokrzyw to czego mozna sie spodziewac i co mozna przekazac.Jak czegos nie rozumiem pytam, a nie rzne glupa . Smiac sie nalezy bo smiech to zdrowie tylko trzeba miec troszke wyobrazni kiedy sie smiac aby nie zostalo to przypisane glupocie. Jak sie nie wytrzymuje konfrontacji to o czym rozmawiac. Mozna tylko ujadac z za wegla . Mysle ,ze zostalo odebrane to co napisalem kierunkowo przez fachowcow , tak na tym forum jest ,ze jedni zwalczaja drugich tylko sprawa cierpi i nasze pszczoly. Jeszcze jedna sprawa
nie dajmy sie wprowadzac w pokrzywy pomimo elokwentnych opisow idziemy swoja droga bo najlepiej wiemy w jakim kierunku zmierzamy to nasze zycie i nasz wybor. Pozdrawiam :pl:
p.s. dla tych co maja trudnosci ze zrozumieniem sluze czasem na pw.

Autor:  Maciej58 [ 18 grudnia 2015, 08:25 - pt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

andrzejkowalski100 pisze:
Jak ktos ma trudnosci z zajarzeniem to jego sprawa. Mozna przepisywac ksiazki, udawac madrego ale jak sie pszczlarzy na poziomie pokrzyw to czego mozna sie spodziewac i co mozna przekazac.Jak czegos nie rozumiem pytam, a nie rzne glupa .


Więcej treści merytorycznej, mniej słów bym poprosił- proszę zacytuj tu jakąś merytoryczną wypowiedź w temacie.
pozdr.M.

Autor:  paraglider [ 18 grudnia 2015, 12:39 - pt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

manio pisze:
trzeba próbować, od najprostszych metod , a pierwsze sukcesy i własne matki same zachęcą do dalszych eksperymentów i kolejnych sukcesów . Poziom endorfiny wzrośnie i stajemy się nałogowymi hodowcami matek. Na własne potrzeby oczywiście Obrazek

Temat brzmi wyrażnie : Własne matki w małych pasiekach . - założony dla początkujących /tych pokrzywowych/ a nie profesjonalistów .
Nikt nie będzie kupował Nicota czy Jentera dla 10-ciopniowej pasieki , choćby ze względów ekonomicznych . To że dla kogoś 2 x 2 = 4 , nie musi być zrozumiałe dla tego , który się tych podstaw uczy . Tak jak manio pisze :
manio pisze:
trzeba próbować, od najprostszych metod , a pierwsze sukcesy i własne matki same zachęcą do dalszych eksperymentów i kolejnych sukcesów
.
Zresztą , te najprostsze metody często są lepsze od tych profesjonalnych , stosowanych na masową skalę .
Najprostszą metodą hodowlaną matek to metoda Alleya . Nieco zmodernizowana jej odmiana była przedstawiona na filmie , obrazująca umieszczanie pojedynczego , wyciętego paska z larwami między listewkami w ramce hodowlanej . Brakowało mi tu skrócenie gorącym nożem co najmniej o połowę komórek po stronie larw .
Inną odmianą tej metody może być dzielenie tego plasterka na pojedyncze komórki i umieszczanie ich w koreczkach / klockach / jak np. na tym filmie :
https://www.youtube.com/watch?v=oRWYPIy5LNU
https://www.youtube.com/watch?v=ZE3pJ92KRdM
Drewniany klocek do umieszczenia w nim pojedynczej komórki wykonuje się następująco : Po odcięciu piłką pożądanej długości wbijamy z jednej strony przy pomocy takera / centralnie / zszywkę , obracamy klocek na drugą stronę , przykładamy nóż pod kątem 90 * do zszywki i uderzamy delikatnie młotkiem , by klocek przepołowić . Otrzymujemy sprężynujący chwytak do umieszczenia komórki z larwą / Z góry przepraszam za moją łopatologię ! / Wyniki przyjęć larw przez pszczoły tą metodą , przewyższają często metodę przekładania larw .

Autor:  markus [ 18 grudnia 2015, 16:35 - pt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Fajna metoda, ale raczej dla posiadaczy ramki szeroko-niskiej, którzy wychowują kilkanaście matek w jednym ulu.
A co byście poradzili tym, którzy używają ramki warszawski poszerzany, mają np 5 rodzin, i z każdej chcieli by wyhodować 3 - 5 "ruchomych" mateczników. "Ruchomych", by można je łatwo oddzielić i zamocować na odpowiedniej ramce.
Słowem 3-5, max 7 mateczników w każdej rodzinie w części gniazdowej , bez używania oddzielnej ramki.

Autor:  manio [ 18 grudnia 2015, 17:46 - pt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Typ ula nie ma znaczenia , każda metoda może być przystosowana do każdego ula. Żeby hodować matki w każdym ulu , musisz mieć starter , czyli rodzinkę bez matki, która odpali mateczniki . Dopiero tak przygotowane możesz podać po 5 , czy ile tam sobie chcesz do każdego ula , zapinając na ramkę izolator z kawałków kraty odgrodowej. Polbart to kiedyś pokazywał na filmie, a o starterach doczytasz na forum , adamjaku ładnie o tym pisał w swoim wątku o jenterze.
Nie wiem tylko po co Ci to robić w 5 ulach ? Nie lepiej w jednym choćby i 5 razy ? Jak nie trafisz w pogodę lub popełnisz błąd to masz 5 niepowodzeń , a tak wyciągasz wnioski to uczysz się na błędach z każdej próby. Na początku wyhoduj 2-3 ładne matki , będziesz piał z radości , bo przy kolejnych to już będziesz chciał je selekcjonować na każdym etapie rozwoju .

Autor:  markus [ 18 grudnia 2015, 18:04 - pt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

No tak. Wiem, że jestem już znany z kombinowania , czy jak kto woli utrudniania sobie życia, ale mnie interesują mateczniki z każdego ula, które będą wychowywane w tym ulu, a to dla tego, że będe chciał je zabrać z jedną ramką by utworzyć mini rodzinki w celu unasienienia matki, które po sukcesie, zasile ramką z czerwiem, lub młodą pszczołą ze zsypańca. Interesuje mnie podział "3 z ula", ale taki, by nie bardzo obiązyć macierzaka. Będę je - rodzinki chcial zasilić zsypańcami kupionymi bez matki. Zależy mi na rozmożeniu swojego materiału, oczywiscie na swoje potrzeby. Jak to wszystko pogodzić ?

Autor:  manio [ 19 grudnia 2015, 00:32 - sob ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Muszą to być mega silne rodziny , jak chcesz z każdej zrobić 3 odkłady i jeszcze żeby nie osłabiło to macierzaka. Takie rodziny to ma może Car :P , bo moje można podzielić na 3 czy 4 odkłady , ale nie ma wtedy mowy o macierzaku.
Ponieważ nie masz żadnego doświadczenia to polecam metodę z przedwojennych poradników pszczelarskich : z matką zrób mały odkład , w macierzaku pszczoły założą mateczniki ratunkowe i z nich zrobisz co najmniej tyle odkładów na ilu założą mateczniki. Można to dodać taką modyfikację ,ze po trzech dniach zrywasz wszystkie zakryte mateczniki ( założone na starszych larwach) , zostawiając odkryte. To żadna gwarancja , bo nadal mogą zakładać kolejne , ale lepiej się poczujesz jak tak zrobisz bo pszczoły i tak robią to po swojemu. Nie narzekaj ,że matki ratunkowe ,bo jak się postarasz , a rodziny będą silne to te ratunkowe będą fizycznie lepsze niż z masowej hodowli.
Jak będzie miał więcej pszczół i doświadczenia to spróbujesz innych metod.
Możesz też nic nie robić , tylko doprowadzić rodziny do nastroju rojowego , bo dzikusy jakie teraz masz same szybko do niego dojdą , taka ich natura. Niepotrzebnie się więc zastanawiasz jak by tu pociągnąć z nich matki. Takie pszczoły same Cię wyręczą. Wystarczy tylko patrzeć i nie przegapić . Rojliwość jest jak najbardziej naturalną cechą pszczół, więc i matki rojowe są najbliższe PN.

Autor:  kudlaty [ 19 grudnia 2015, 00:34 - sob ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

manio pisze:
jak chcesz z każdej zrobić 3 odkłady i jeszcze żeby nie osłabiło to macierzaka.

i tak i nie, wszystko kwestia podejscia czy ktoś woli jeden silny czy trzy bardzo słabe

Autor:  manio [ 19 grudnia 2015, 00:50 - sob ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

kudlaty pisze:
i tak i nie, wszystko kwestia podejscia czy ktoś woli jeden silny czy trzy bardzo słabe

albo trzy po kolei , a nie w jednym czasie jak chyba chce markus .

Autor:  adriannos [ 20 grudnia 2015, 11:37 - ndz ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Taki piękny temat. Coś co można poczytać i podumać. Mało takich tu zostało. Idzie zima. A tu mało przepychanek.
Dodam coś od siebie. Abym tylko za głęboko kij w mrowisko nie wsadził.
Przy matkach pamiętać trzeba, aby przy przekładaniu larwa była jak najmłodsza. 12 godzinna. Osobiście tne komórki i spłycam. Choć mi chodzi tylko o czas, a tego nigdy zbyt wiele. Można ciąć komórki z jajkami, ale szału przy przyjęciach wtedy nie ma. Rodzina odchowująca ma kipieć od młodej pszczoły i pokarmu wszelkiego rodzaju. A jak ktoś stosuje startery, to tym bardziej ma tam być zatrzęsienie karmicielek, a nie 10 na krzyż. Do matecznika pszczoły w tym okresie mają zajrzeć nawet i 3000-4000 razy (średnio jest to 1200-1800 razy), a ilość złożonego mleczka może nawet sięgnąć 400-450 jednostek (zwykle znacznie mniej), z czego nadmiar zostanie w komórce na dnie. Dlatego przy matecznikach też się nie grzebie za często. Robi się tam swoje, nie denerwuje się tych rodzinek gdzie one są. Bo pszczoły muszą tam wykonać swoją pracę i opiekę. A jak jest brak pożytku, to się takie rodzinki podkarmia stymulująca sytą. Pierzgę się pilnuje jak oka w głowie uzupełniając jej zapasy w okresie gdy te nic nie odciągają. A jak potrzeba to się je zasila czerwiem na wygryzieniu.
Rodzina wychowująca jak pisałem powinna być silna. I nie należy mylić tego z rodziną z której pozyskujemy materiał. TE mogą byś dobrymi rodzinami produkcyjnymi, co umieją się zachować tak jak my chcemy, albo rodzinami reprodukcyjnymi o pożądanych cechach. No bo czemuż by nie? Ma jako pszczelarze nie mamy bez selekcji wpływu na genotyp. Ale na wielkość i jakość matek jak najbardziej.
W przypadku poddawania jak w pierwowzorze, to w Niemczech brakują mateczniki ze starszych larw. A robią to tak. Zostawiają tylko te ze skraju ramki. Po 3 maks. Ale te ich matki to maleństwa, jak mówili. Waga ponad 100 do 150. Służą im przez 2 sezony. 1 w którym się unasiennia i buduje rodzinę i w następnym do chwili likwidacji jak młoda matka się unasienni.
Te odkłady są za małe do odchowu dorodnych matek przez to że produkcja mleczka jest w nich nie dość obfita. Dobrze odchowany matecznik z matką ma mieć tyle mleczka, aby po wygryzieniu się matuli sporo jego jeszcze wysuszonego było na spodzie komórki matecznej. Matka dorodna ma ważyć 200 i więcej. W tedy pszczelarz ma pewność że się postarał i ta, pod warunkiem, że się właściwie wybzyczy z trutniami, nie strutowieje przez szereg lat i będzie właściwie czerwić. Intensywność czerwienia zależy co prawda od intensywności karmienia matki, ale także od ilości jej możliwości produkcyjnych. Ponad siły swego organizmu ona nie da rady. Pojemność zbiorniczka z nasieniem i liczba rurek w jajnikach ma ogromne znaczenie. Wielkość matki także wpływa na przechodzenie przez kraty odgrodowe.
Ci co hodują matki wiedzieć też powinni kiedy matecznik powinien być zaizolowany, w którym dniu. Z tym że tu uwaga ode mnie. Lepiej zaizolować w terminie wcześniejszym, niż późniejszym. Ci którym pszczoły mateczniki pozgryzały z różnych względów, wiedzą o czym piszę i wiedzą, że się tak zdarza. Czasem i plaster miodu jest w hodowlanej ramce.
Co do typu matek, to jest podziału na użytkowe, reprodukcyjne i zarodowe, to dziwi mnie trochę, że nikt tu inbredu nie wziął pod uwagę. Pszczelarz nie tylko kupuje materiał genetyczny do siebie do pasieki. On kupuje coś, co da mu wysoki współczynnik heterozji. reproduktorki i zarodówki mają bardzo wysoki inbred. Nie daje się ich do rodzin produkcyjnych, bo one najzwyczajniej takiej rodziny nie utworzą. Pszczoły wybrakują tam jaja i taka rodzina w zależności od nośności matki to co najwyżej średniak w szczycie rozwoju. Dlatego dziwi mnie, że niektórzy przy reproduktorce czy zakupionej zarodówce mają mocarze za rodziny. Toż to trzeba mieć potężne zaplecze aby pula genetyczna przy ustabilizowaniu fenotypu, genotypu i morfologii warunkowała stabilizację pożądanych cech przy małej ilości pustych komórek w czerwiu. Na to stać tylko kilka pasiek na świecie i co najmniej kilkadziesiąt lat tworzenia danej linii. Ale każdy sobie kupuje i ma swą głowę do myślenia. Resztę z tego sobie dopiszcie.
co do matek rojowych, ratunkowych i z cichej wymiany. Matki rojowe i z cichej wymiany są to matki określane mianem "matka doskonała". Odpowiednio karmione, duże, o dużej liczbie rurek, zdrowotne i wiekowe. Milion razy wolał bym rojową od takiej z rodziny bezmatecznej, tym bardziej z opisanego małego odkładu.
JEśli ktoś celowo prowokuje nastrój rojowy i w ten sposób pozyskuje mateczniki, wcale nie musi rozszerzać genu rojliwości po okolicy. Ten jest w genomie, w sekwencji, w łańcuchu. A każda rodzina sprowokowana, nawet najmniej rojliwa mateczniki pobuduje i odchowa. Widać to przy załamaniu pogody. Pszczół o podwyższonej rojliwości w Polsce już prawie nie ma. Ci co pszczelarzą 20 i więcej lat wiedza o czym piszę.
Co do tej mapki i wyradzania się. Jest ona nieaktualna i to bardzo. A o wyradzanie się w tedy nie bało, bo pula genów jaka była w środowisku nasyconym pszczołami prawie zawsze gwarantowała piękne unasienianie. TE pszczoły były spokrewnione, a cechy jakie miały, takie miały. Były stabilne. O wyradzaniu się nie było mowy. Za to teraz jest wyradzanie się. Dlatego dolewa się świeżej krwi do użykowych. A najprościej jest to robić zmieniając materiał ojcowski. Kupuje się matki do użytku. Jak nawet się unasiennią u nas, o ok. I tak swoje trutnie wydadzą na świat. Z tym, że jak rodzinki są przyzwoite, miodne i łagodne, jak przetrwają i będą się zachowywały tak, aby spełniały nasze oczekiwania, to w tedy te trutnie mogą sobie odchować w ramce pracy. A na dużą skalę nie jest to łatwe. W swojej pasiece jesteśmy panami. Wiemy co mamy. Wpływ na okolicznych pszczelarzy mamy bardzo ubogi, bo oni się u siebie rządzą i ich truty latają po okolicy. Nawet jeśli swoimi nasycimy okolicę to i tak nie mamy pewności co z tego wyjdzie. Takiej pewność przy unasienianiu krzyżowym, nie wsobnym nie można mieć nawet przy inseminacji, choć tam wiemy na 100% co jest czym. Unasienianie krzyżowe czy przy liniach czy rasach, to więc loteria. Ale większe prawdopodobieństwo jest gdy kojarzymy pszczoły o cechach podobnych (zimowanie, higieniczność, miodność, wyszukiwanie pożytków, rabowanie, nośność, utrzymywanie poziomu czerwienia, kończenie czerwienia późnym latem i jesienią, ilość i sposób gromadzenia pierzgo, sklepienia miodu i inne). Dlatego hodowcy selekcjonują materiał. A najlepszą formą jest ocena terenowa przez pszczelarzy, ale by ci to robili skrupulatnie, nie odwalając chały. Na ustabilizowanym ocenionym materiale ci mogą pracować dalej. To w selekcji kilka ładnych lat. I tutaj można podyskutować o bukfastach i czym są tam w nich linie (celowo wbijak kijaszek).
A teraz jeszcze gdzie dać taką wychodowaną matulę. Wg mnie nie dawać od razu do rodziny produkcyjnej tylko do odkładu do unasienienia. Produkcyjna ma nosić, bo to jej zadanie i wpływ na wydajność ekonomiczną pasieki. TAm matula jest sprawdzona. Może i do wymiany ale wiemy co mamy. Przyjmuję, że każdy zostawia takie matki, które mu odpowiadają na dany teren, jak zostawia takie co są tylko aby były to już jego sprawa. Jak tam matka się z powodu pogody czy innych czynników nie unasieni to dupa czasem z sezonu i strata w pszczołach i w czasie. Łattwiej jest nadrobić odkładami w nadmiarze i jesienią dokonać selekcji i łączenia (nadmiar nawet sprzedać czy pozostawić powiększając pasiekę), niż dać nu do produkcyjnej i patrzeć na trutówkę i czerw garbaty. Mniej roboty na potem i większa pewność co do zimowli, wydajności i ekonomiki w tym i przyszłym roku. Pszczoły hodujemy dla frajdy i zabawy, dla cieszenia oka przede wszystkim. Ale ekonomia ekonomią i radość, że się ma tyle a nie tylko tyle radością, że się coś wie i można coś osiągnąć, tego nikt nam nie odbierze tej satysfakcji.
Zachęcam wszystkich do hodowli matek i wybierania rodzin ojcowskich. Frajda niesamowita, zwłaszcza jak czyta się, że hodowlane takie a takie, a swoje 6 lat uczciwie czerwią w ulach i się nie chcą roić. A rójki to głównie zasługa pszczelarza. Nie zawsze, ale głównie. Każdy w końcu do ula może zajrzeć i swojego przypilnować.
Mówi się, że w pierwszym pokoleniu większość cech jest dziedziczona po matce. Ale pamiętajmy, że to też loteria, bo natura działa swoimi prawami. My od tego jesteśmy aby ocenić. I możemy sobie i pszczołom pomóc. Albo zaszkodzić.

Pozdrawiam
adriannos

Autor:  paraglider [ 20 grudnia 2015, 13:59 - ndz ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

adriannos pisze:
Mówi się, że w pierwszym pokoleniu większość cech jest dziedziczona po matce.

Chętnie dodałbym do twego zdania : i wszystkie cechy dziedziczone od dziadka . Dlatego tak ważna jest hodowla trutni od matek reprodukcyjnych w rodzinach ojcowskich . Aby prowadzić gospodarkę selekcyjną trzeba niestety zgłębić ten temat a można to zacząć od podstaw poznania selekcji pszczoły miodnej :
https://www.youtube.com/watch?v=NsS_28PFe5g
Szczególną uwagę proszę zwrócić na powstawanie kombinacji faktorów płci , ta wiedza pozwoli inaczej spojrzeć na to co wokół nas lata .

Autor:  adriannos [ 20 grudnia 2015, 14:13 - ndz ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

paraglider, Stare dobre, sprawdzone i dobrze zrobione filmiki z IWF. Tatuśki mają wpływ. Jak najbardziej. Tylko trafmy na odpowiedniego tatuśka :P Jak papcio zły to i dziatki nerwowe :twisted: Choć nie zawsze to od dominacji i recesywności genów zależy. Ale to już kilkanaście kolejnych stron do dyskusji. A efekt końcowy... Loteria :mrgreen: Grunt aby matula ładna wyszła, unasieniła się, czerwiła i by potomstwo ocenić i zadecydować czy pasuje, czy zmienić. Zostawiamy co najlepsze, a reszte się łączy. Tylko tych wybrakowanych nie sprzedajemy. Bo to się obraca przeciwko sprzedającym.
A ten o matkach jeszcze młodym wrzućmy. Niech się uczą jak trzeba. https://www.youtube.com/watch?v=3ibuDZXJPLs
Pozdrawiam serdecznie życząc zdrówka na święta i w nadchodzącym nowym roku.

Autor:  paraglider [ 20 grudnia 2015, 20:20 - ndz ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

adriannos pisze:
A ten o matkach jeszcze młodym wrzućmy. Niech się uczą jak trzeba

Ten film powinien być jak elementarz do nauki czytania dla przyszłych adeptów pszczelarstwa .Wizualizacja tematu powoduje łatwiejsze jego zrozumienie , dlatego jeśli się o czymś pisze , warto swoje wywody poprzeć jakimkolwiek filmem / nawet tym , nie najwyższych lotów / . Młodzi powinni jednak wiedzieć , że oprócz wiedzy , tylko praktyka czyni mistrza .
Nie bójmy się rozpocząć hodowlę własnych matek - nawet prawie niewidomy , mający zaawansowaną kataraktę potrafi uczyć jak to robić stosując najprostszy sposób .
https://www.youtube.com/watch?v=Mew0mx-oNuU

Autor:  paraglider [ 22 grudnia 2015, 20:03 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Wychów matek od polerowania miseczek matecznikowych , po przez przekładaniem larw , aż do izolacji mateczników przed wygryzieniem :
https://www.youtube.com/watch?v=rC21WpT8H0w

Autor:  markus [ 22 grudnia 2015, 21:43 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

A macie jakieś filmiki "bez plastiku" ? :) Tzn. interesuje mnie wszystko na temat metod tradycyjnych, od samego robienia miseczek woskowych, po...po całą resztę. Zakładam, że gdzieś już tean temat był. Jednak w takiej ilości tematów, czasami trudno coś znaleść. Prosiłbym również o odnośniki, to podobnych tematów na tym forum.

Autor:  adriannos [ 22 grudnia 2015, 22:31 - wt ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Masz w tym co zamieszczałem powyżej

Autor:  manio [ 23 grudnia 2015, 00:22 - śr ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

markus pisze:
Tzn. interesuje mnie wszystko na temat metod tradycyjnych,

najprostsze i najbardziej naturalne jest podcinanie plastra z larwami i poddanie dodo rodziny wychowującej, w poniższym poście załączyłem rysunki jak można podcinać plastry
viewtopic.php?f=48&t=10016&p=279484&hilit=Alleya#p279484
w niemieckim filmie powyżej masz pokazany zarówno wyrób miseczek , jak i inne prostsze metody naturalne, bez plastiku.

Autor:  paraglider [ 23 grudnia 2015, 11:00 - śr ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

markus pisze:
A macie jakieś filmiki "bez plastiku" ? :)

Tak wygląda hodowla matek u Łysonia:
https://www.youtube.com/watch?v=e71tD5x4y0Q

Autor:  paraglider [ 23 grudnia 2015, 11:05 - śr ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

Tutaj masz sposób produkcji woskowych miseczek matecznikowych :
https://www.youtube.com/watch?v=_WmgIjvp67s

Autor:  taki_nick [ 12 maja 2016, 06:14 - czw ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

W którym dniu najlepiej zaizolować mateczniki lokówkami?

Autor:  CarIvan [ 12 maja 2016, 11:20 - czw ]
Tytuł:  Re: Własne matki w małych pasiekach

9 lub 14-15 ja w tym roku pierwsze już zalokowałem w 9 dniu nauczony poprzednim sezonem gdy podczas wielkiego przybytku akacji pszczoły w rodzinach wychowujących zlikwidowały mi blisko 80 krytych mateczników i zabudowały oraz zalały akacją tą zabudowę.

Strona 6 z 6 Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/