Witam wszystkich!!! Mieszkam w Gliwicach w czwartym najwiekszym i wcale nie mniej uprzemysowionym miescie na Ślasku. Pszczolki trzymam juz jedenascie lat 1,5km od rynku w zasiegu ich lotu mam jeden duzy zaklad chemiczny POCH, centrum handlowe, oczyszczalnie sciekow, jednostke wojskowa i rzeke Kłodnice, do ktorej nadal podobno odprowadzana sa wody z odwadniania kopaln, jest ona bardzo zasolona i niesie olbrzymie ilosci osadow mulowo-weglowych.
Gospodaruje na bardzo bogatych pozytkach zaczyna sie na rzepaku, mniszku, akacji, lipie, spadzi lisciastej, a kończy sie na nawloci. Do dyspozycji pszczol sa 2 duze kilkunasto hektarowe parki, ogrody dzialkowe 50 ha, nieuzytki i cmentarz centralny 22ha. W planach mam założyć pasiekę na Politechnice, ktora sluzyla by nam studentom jako obiekt badan ekotoksykologicznych i innych. Politechnika dysponyje obiektami zielonymi, na ktorych powstac by ona mogła, ale jezeli propozycja nie zostanie zaakceptowana przez prodziekan pozostana jeszcze dachy. Narazie sprawa jest w toku i czekam na decyzje.
Miody z miast nie ustepuja
obecnie tym ze wsi, a nawet je przewyszaja. Zanieczyszczenia pylowe i metali ciezkich nie sa najmniejszym problemem dla jakosci miodu. Pszczoly w toku ewolucji wyksztalcily mechanizmy odseparowywania pylu, ktory w naturze wystepowal zawsze. Nowym natomiast zjawiskiem dla pszczol sa metale ciezkie, ktore wczesniej nie wystepowaly. One jednak dla pszczol nie roznia się na szczęście od pylu i w podobny sposób pozbywają sie go. To wszystko dzieki ciekawej wlsciwosci owych metali, skupiaja sie one w swego rodzaju konglomeraty wielkoczasteczkowe skupiska, a tych pszczoly nie pobierają podobnie jak pylu. (źrodlo wyklady dr Chorbińskiego)
Na wsi natomiast natrafia sie na zwiazki chemiczne stosowane w uprach, ktore nie sa przez pszczoly w ten sposob usuwane jezeli same nie padna przez dana substancje to przynosza ja do ula na sobie i w ten sposob moze sie ona przedostawac do produktow pszcelich.
Pasieka w miescie jest zatem konfortowym miejscem dla pszczol jak i dla pszczelarza, ktory nie musi sie martwic o stosowane w niewlasciwy sposob przez rolnikow srodkow ochrony roslin. Te w miescie nie sa poprostu stosowane. Wiem cos o tym jak duzo trzeba poświecić na uświadamianie rolnikow, bo druga pasieke posiadam na wsi oddalonej o 25km od Gliwic. Teraz jestem na etapie przenoszenia jej calej do Gliwic, gdzie zbiory sa duzo wieksze. Na dowod tego ze metale ciezkie i inne zanieczyszczenia nie dostaja sie do produktów pszczelich w mojej pasiece byly badanie prowadzone przez moja znajoma na Uniwersytecie Ślaskim. Badala ona sklad wosku z mojej pasieki i nie znalazla ona w nim nic co w nim nie powinno się znajdowac. Były w nim kwasy organiczne estry i inne zwiazki naturalnie go tworzace. Pszczoła bedac wektorem miodu miedzy roslinami miododajnymi, a ulem jest zarazem filtrem jak juz wcześnie wspomnieli poprzednicy.
Co do Śląska to pewnie dla wielu osób jest to synonim przemyslu ciezkiego, smogu, zanieczyszczen, brudu i kopcacych kominow. Te wyobrazenia sa juz co najmniej o dziesiec lat spoznione. Na Ślasku bardzo duzo zakladow zostalo zamknietych i zupelnie zmienila sie struktura tutejszego przemyslu. Na miejsce hut, walcowni, koksowni powstaly fabryki nie emitujace juz takich duzych ilosci zwiazkow zanieczyszczajacych co kiedys. Na usypanych hołdach zaszla sukcesja i obrastaja je akacje brzuski i nawlocie. Naprawde obraz ulegl diametralnej zmianie na pozytywne dla pszczol pszczelarzy i mieszkajacych tu ludzi. Kojenym przykladem progresu przyrody jest fakt znalezienia stanowisk roslin bioindykacyjnych jakimi sa np rosiczki. Osobiscie znalazlem takie stanowisko populacji tej rosliny 20 km od Gliwic na obszarze, ktory zostal w 1992 dotkniety najwiekszym pozarem lasu w Europie. Nasz region jest najbardziej zdegradowanym terenem na obszarze kraju, jednakże sukcesywnie ulega on poprawie co jest zauważalne w przeciagu ostatniej dekady.
Wspomniec nalezy rowniez o tym, ze to wlasnie na Śląsku, a nie w żądnym innym wojewodztwie dzialaja sie 3 trutowiska i Ślaski Związek Pszczelarzy rozwijajacy sie preznie i dynamicznie. Nawoluje, abysmy sie nawzajem nie obrazali. Hanysy czyli my Panie Birkut i Gorole moga i powinni zyc w zgodzie. Nie porozumienia i nie scislosci rozwiazujmy w pokojowy sposob, nie obrazajac sie na wzajem i nie mieszajac z blotem nikt nie jest lepszy ani gorszy. Co do Lwowiakow i innych przyjezdnych trzeba powiedziec, ze czasem sa wiekszymi Ślązakami niz my Ci co zyja tu od wielu dziesiatek czy nawet setek lat. Czesto bardziej troszcza sie oni nasz wspolny i otwarty dla wszystkich innych Śląsk. Sam jestem krojcokiem, wychowanym w niemieckośląskiej rodzinie gdzie nikt nikogo nie obrazal w zwiasku z pochodzeniem. Podzial miedzy Hanysow i Goroli wystepowal tylko w zartach i niech tez tak pozostanie, bo jestesmy pszczelarzami ludzmi z poza podzialu, laczacych wspolna pasja jaka jest bzykanie.