Co do matki to Pleszek ma rację. Jaka matka takie pszczoły. Po innej matce pszczoły mogą mieć bardziej rozwinięte zachowania higieniczne. Najprostsze rozwiązanie i najbardziej rozsądne to całkowita likwidacja rodziny razem z ramkami i z zawartym w nich plastrami czerwiem i zapasami. Zostaje tylko ul do dezynfekcji sodą kaustyczną o większym stężeniu roztworu niż zwykle jest to zalecane. Większe stężenie, dlatego że nie będziesz przecież styropianu mył gorącym roztworem. Ramki są na tyle tanie że nie warto się z nimi bawić w odkażanie w sodzie, ale jak chcesz to jest to realne i w pełni wykonalne. Po kąpieli w sodzie przyjmą piękny kolor Machoniu. Oczywiście wszystkie operacje z sodą tylko w gumowych rękawicach. Soda pięknie zmydla skórę i paznokcie które wyginają się jak łódki tylko że w drugą stronę. Kąpiele należy wykonywać w naczyniu z tworzywa sztucznego np. duża miednica, kastra budowlana itp. Nie używa się naczyń metalowych. Jeśli ma się tylko kilka rodzin i szkoda jest pszczół to można się pokusić o ich uratowanie, nie jest to skomplikowane i kosztowne. Zasada leczenia jest prosta, należy oddzielić pszczoły od żywych mikrobów. Trzeba znaleźć dwa pudła tekturowe o takiej wielkości aby swobodnie zmieściły się w nich pszczoły i uwiązały się, oraz przykrycie z jakiejś nie gęstej tkaniny, aby był swobodny dopływ powietrza do pszczół (niech mają sobie, w tej niedogodnej sytuacji przynajmniej świeże powietrze). Tkaniną tą szczelnie okrywamy pudło, tak aby zawartość nam nie uciekła. Przed wieczorem gdy ustaną loty pszczół strząsamy je do pudła, ramka po ramce z uprzednio odstawionego do tyłu ula, które w dalszej kolejności przenosimy do chłodnej piwnicy. Po strząśnięciu i wymieceniu pszczół należy przez pewien czas pozostawić pudło na miejscu ula aby wszystkie pszczoły weszły do niego, aby nic się nie błąkało po pasieczysku, bo jak się zabierze pudło to niedobitki wproszą się do innych uli, a przecież nam nie o to chodzi. W pudle robimy niewielki otwór, który ma znajdować się na miejscu wylotka uprzednio odstawionego ula. Otwór ten zaklejamy, zatykamy, szpuntujemy jak kto woli, przed zabraniem do piwnicy, garażu lub innego chłodnego miejsca. Ul zabieramy z pasieczyska i odkażamy, należy chronić przed dostępem pszczół. Ramki z czerwiem palimy lub zakopujemy głęboko, można same plastry a ramkę odkazić. Zapasy miodu można przeznaczyć do przerobu. W pudle pszczoły głodują i trawią zawartość przewodu pokarmowego. Trzymamy je w tym pudle co najmniej 24 godz. Nie należy się przejmować niewielką ilością spadłych pszczół. Po tym czasie przesypujemy pszczoły do drugiego pudła a pierwsze palimy. W drugim pudle podkarmiamy pszczoły syropem z środkiem leczniczym w ilości ok. 1 l. W tym pudle pszczoły robią kupkę, znaczy się wypróżniają, jeśli ktoś lubi język bardziej fachowy. Po następnych 24 godz. wsypujemy pszczoły do odkażonego ula na ramki z węzą. A pudło, podobnie jak poprzednie, palimy, Nie wolno podawać ramek z czerwiem. Trzymamy je ciasno i karmimy syropem z środkiem leczniczym. Należy też podkarmić syropem z środkiem leczniczym pozostałe rodziny w pasiece. Jest nieomal pewne, że w tych rodzinach są także spory lub bakterie zgnilca tylko podanie lekarstwa i dezynfekcja np. metodą Sabarta pomoże ograniczyć liczbę mikrobów w stopniu uniemożliwiającym powstanie choroby. W latach 70-tych Niemcy prowadzili badania przesiewowe na obecność przetrwalników zgnilca w swoich pasiekach (badany był miód). W mało której nie znaleziono przetrwalników. Brak przetrwalników, ani ich obecność, nie świadczy o zdrowotności pszczół lecz stopień porażenia i zdolność do samo wyzdrowienia. Ograniczenie stopnia porażenia patogenem może spowodować ozdrowienie rodziny. Tutaj całkowicie zgadzam się z Sabartem i z jego metodami dezynfekcji. Nie łudzimy się, że wszystkie mikroby nam lek wymorduje. On tylko w dostatecznym stopniu je osłabi, co do liczebności i zjadliwości, na tyle że rodzina pszczela poradzi sobie z mikrobem. Leki które są skuteczne w leczeniu z zgnilca i jemu podobnych chorób: -Polisulfamid 0,5 g substancji czynnej na 1l syropu 1:1, codziennie po 1 l przez 5 dni. -oksytetracyklina + terramycyna po 0,5g na 0,5l syropu 1:1, 3x co tydzień, napylanie plastrów,( można zrobić paszteciki 2,5g względnie 2,5g + 2,4g sulfatiazolu). Można opylać 0,5g na 50 g cukru pudru na ramkę -penicylina 300tys.j.m. + 0,5g sulfatiazolu na 1l syropu lub300tys.j.m. + 0,2g streptomycyny, trzykrotnie po przesiedleniu. -chlorotetracyklina 2g na rodzinę, napylanie 3x co 6 dni lub 0,2 g na 2 l syropu do podkarmienia. -polzomycyna leczniczo 10g na l syropu, podkarmianie 5l na rodzinę, zapobiegawczo 5g na l syropu podkarmianie 3l na rodzinę. -biseptol+trimerazin po 0,5g na l syropu, trzykrotnie w odstępach 2 dniowych po przesiedleniu. -nitrofurazon + biofurazoliden po 0,5 do 1g na l syropu, podkarmianie po 1 l przez 5 dni po przesiedleniu. Nie pytajcie co to są te paszteciki, ważne aby podana ilość środka leczniczego znalazła się w ulu. Odradzam stanowczo podawanie pasztecików drobiowych, rybnych i z wszelkiego rodzaju mięs. Poleciłbym robienie pasztecików z miodu i cukru pudru w takiej wielkości aby pszczoły były w stanie skonsumować jedną sztukę w ciągu doby. Być może a nawet na pewno z błędami podane są nazwy leków ale każdy kapnie się o co chodzi. Te przepisy dostałem kiedyś od doświadczonego pszczelarza, gdy jeszcze nikomu nie śniła się Unia Europejska, która naszym możnowładcom zabrania prawie wszystkiego, resztę należy się domyśleć samemu, pochodzą z jakiejś starej książki dotyczącej leczenia pszczół Jak ktoś nie zdoła się domyśleć to mówi się trudno. Bardzo ważne - podane ilości leku dotyczą substancji czystej. W weterynarii są stosowane leki o różnej ilości składnika aktywnego, należy znać jego zawartość i przeliczyć ilość leku. Jak się nie zna to trzeba się dowiedzieć, najlepiej przeczytać na opakowaniu lub zapytać, jeśli ma się kłopoty z czytaniem, ja zazwyczaj to pytam się, jest to wygodniejsze niż czytanie. Przykładowo podana dawka polisulfamidu 0,5g to jest około 4,1 do 4,5 ml. Miód z zapasów nie jest szkodliwy dla ludzi, można przerobić na miód pitny, bimber i tym podobne wynalazki, oczywiście w celu degustacji, nie rozpijania narodu. Mój kolega, bardzo mądre chłopisko, twierdzi, że jak ktoś w trakcie libacji spadnie z stołka a jest sam w stanie się na niego wdrapać to wcale nie jest pijany. Oczywiście chodzi o stołki do siedzenia, nie w administracji państwowej. Co do sody kaustycznej, nie kalcynowanej, nie oczyszczonej, nie wody sodowej tylko koniecznie sody kaustycznej, powszechnie zaleca się stosowanie 2% gorącego roztworu lub nawet gotowanie w tym roztworze. Możemy zastosować 10% roztwór o temperaturze pokojowej. Soda kaustyczna w niektórych kręgach nazywana jest sodą żrącą. Po dezynfekcji ula pozostałości sody można zobojętnić octem. Nie musimy się z tym spieszyć. Można to zrobić na drugi dzień od dezynfekcji. Mamy na to czas gdyż pszczoły w pudłach kartonowych będą przebywały co najmniej dwa dni. Przez ten czas ul i ramki zdążymy zdezynfekować, wymyć octem, wodą, wysuszyć i wprawić węzę. Naprawdę proszę o poważne podejście do używania roztworu sody, skóra się zagoi, paznokcie za jakiś czas odrosną, natomiast przy obecnym stanie naszej medycyny z okiem można nie zdążyć dojechać do szpitala. Po trzech tygodniach należy odwirować wszelkie zapasy gdyż znajdują się w nich znaczne ilości antybiotyku. Po tym czasie można rodzinę uznać za wyleczoną jeśli nie wystąpią ponownie obawy choroby. Gdy choroba wystąpi jesienią to należy postąpić podobnie, z tym że łączymy po dwie chore rodziny gdyż nie mając czerwiu w wystarczającej ilości pszczoły nie dojdą do wystarczającej siły aby przezimować i szybko rozwinąć się na wiosnę. I to by było na tyle.
Jerzy K.
|