Największą przywarą Polaków jest ich skłonność do narzekań. Praktycznie jestesmy niezadowoleni z wszystkiego i z wszystkich. Tak więc bierzemy sprawy w swoje ręce i prawie zawsze trafiamy reką do nocnika.
baru0 pisze:
paraglider pisze:
Najważniejsze w niej powinno być zaprzęgnięcie do pracy swoje szare komórki , by spojrzeć na własne pszczelarstwo nieco inaczej , a nie powielać bezmyślnie utarte schematy , prowadzące donikąd .
Za namową idą co niektórzy i mamy efekty pojawiają się / całe szczeście okresowo/
fahofcy,miszczowie,doktory,szarlatany a warroza za ich staraniami dalej ma sie dobrze.
Wystarczy troszkę dyscypliny , konsekwencji a problem warrozy znika. Nie będę się powtarzał ,powiem tylko tyle z warrozą musimy żyć. Nie oznacza to ,że z jej powodu dochodzi do zagłady rodzin .
Wielu pszczelarzy znakomicie sobie z tym problemem radzi od lat i praktycznie spadków rodzin nie odnotowują .
Sprawa wcale do trudnych nie należy i na dzień dzisiejszy problemu nie trzeba demonizować.
W pasiekach ekologicznych do walki z warrozą używa sie kwasów a w pozostałych amitraza czy inny środek chemiczny aktywny załatwia problem warrozy.
I na koniec jak ktoś naprawdę chce to może pszczołom podawać sok z kapusty kiszonej na zmianę z cocacolą
ale zawsze pamiętać należy że konsekwencje ponosimy na własne życzenie.
Pozdrawiam