Jeśli nie chcą wchodzić "dobrowolnie" to siedzą w rojnicy i wręcz są w stanie ciągnąć plastry jak nie zdejmiemy pokrywy. Jeśli mamy czas, wydaje nam się że ul jest ok. i nie chcemy ich wsypywać to można je zmusić wysypując z rojnicy przed ul na prześcieradło, jak to nie wystarczy to można próbować namierzyć matkę (powodzenia) i wsadzić ją w klateczce do ula, ale wcześniej lepiej spróbować z innym ulem.
Jeśli wogóle nie chcą się ruszyć z rojnicy, co zdarza się rzadko, to sprawa jest podejrzana, ale najpewniej są zbytnio przegłodzone - w przypadku obcych rojów nie zawsze wiadomo ile są w powietrzu (np. rójka + załamanie pogody) albo to po prostu "głodniak". Można sprawdzić czy ruszą się na miód. Jak nie to rój "na straty". Tak samo jeśli krótko są w rojnicy a jest mocna woń kału albo jakikolwiek inny smród. Jeśli zaś ruszą to można wsadzić ramki "po wirowaniu" do rojnicy i jak je obsiądą to przenosić do ula, starając się znaleźć matkę, albo delikatnie je jednak przesypać do ula na ramki "do osuszenia".
Jeśli to rój "od strażaków" to trzeba zapytać czy go traktowali gaśnicą z CO2 - jeśli tak to z matki nici, a pszczoły są zbyt ogłupiałe by się ruszać - lepiej dla spokoju sumienia nie brać tego roju, chyba że powódź albo inny kataklizm zabrał nam 90% pasieki, mamy miejsce na kwarantannę i zmienimy odrazu matkę. Ale nie liczyłbym że ochoczo same wejdą do ula.
Trajanus pisze:
poza tym czy one wejda tam kiedy nie bedzie tam jeszcze matki, czy matka powinna pierwsza maszerowac ??
Najpierw do ula wejdą zwiadowczynie żeby sprawdzić co jest w środku. Jak wrócą żywe i sprawne to pozostałe orientują się że jest "OK." i zaczyna się dokładniejsze sprawdzenie i zasiedlanie. Wg. moich doświadczeń matka wchodzi "w drugiej połowie" ale to nie jest jakaś "100%" reguła.
Trajanus pisze:
To znaczy czy sa jakies metody zeby miec pewnosc ze wejda
Ameryki nie odkryję, ale powiedzmy, że zreasumuję:
Najlepiej osadzać w ulu który już był kiedyś zasiedlony (z "powietrza" same raczej nie wchodzą do "świeżych") i w drewnianym, bo dezynfekcja przez opalanie nie odstrasza tak pszczół jak niewywietrzony kwas octowy czy niezneutralizowana do końca soda. Jeśli nie dezynfekujemy to na własną odpowiedzialność, ale, jeśli nie było tam jakiejś masakry, wtedy wchodzą chętniej. Pryskanie niepotrzebne, najlepszy naturalny zapach zdrowego (!!) ula. W ulu trzeba ułożyć jakieś gniazdo, głównie z węzy i suszu (jakieś trzy ramki żeby było gdzie czerwić na początek) ale jeśli są lekko przegłodzone to ze trzy ramki "do osuszenia" po odwirowaniu napewno skłonią je do szybszego wejścia (takie najmocniej pachną "jedzeniem", ale potem lepiej żeby było więcej węzy), ale niekoniecznie do zostania. Jeśli już weszły to dodanie jajek lub czerwiu odkrytego (może być trutowy z ramki pracy z innego ula) na 99,9% je zatrzyma.