Witam wszystkich,
Po pierwsze chciałem podziękować wszystkim udzielającym rad na forum bo bez Was ten eksperyment pewnie by się nie udał. Opiszę jak wyglądał ten mój pierwszy sezon.
W zeszłym roku jesienią pisałem, ze po dziadku została miodarka i będę chciał zająć się pszczołami. Na początku nie wiedziałem w ogóle jaka decyzję podjąłem

. Ale co postanowione to należy wykonać. Wiosną zacząłem budować według wskazówek z forum ule Wielkopolskie. Optymistycznie założyłem, że 4 ule zostaną zbudowane w miesiąc. Zeszło się lekko ponad 3 miesiące (budowałem po pracy, żeby zdążyć na kąpiel synka, który miał wtedy 2 miesiące). W końcu po długich bojach stanęły 4 drewniane ocieplone ule. No może nie całe ale były zrobione dennice, po jednym dużym i małym korpusie oraz daszki. Zdążyłem akurat na termin odbioru odkładów od naszego kolegi z forum Marko.
Do tej pory wiedziałem, że pszczoła jest mała, mieszka w ulu i robi miód (no plus trochę teorii formowej od której się w głowie kręci). Kupiłem trochę rzeczy u Łysonia i byłem gotów

.
Przy odbieraniu odkładów otrzymałem mnóstwo pożytecznych rad (za które jeszcze raz bardzo dziękuję), którymi miałem się kierować podczas pracy w pierwszym sezonie. Pszczoły w skrzyneczkach powędrowały do bagażnika i w drogę do domu, a kawałek było.
Osadzenie przebiegło w zasadzie bezproblemowo i zaczął się pierwszy rok z pszczołami. Na początku strachliwe ruchy, które z kolejnymi przeglądami stawały się coraz pewniejsze. Pszczółki rozwijały się pięknie. Podkarmiałem dużo syropem, dwa razy zastosowałem Ambrozol. Pod koniec lipca rodziny rozrosły się dosyć poważnie. Średnio zaglądałem do nich 1 raz w tygodniu. Tak jak przeczytałem w kilku tematach na forum mi też trafiła się jedna bardziej groźna rodzinka

. Co prawda nie były bardzo mocno agresywne ale denerwowały się szybciej niż pozostałe 3. Stosuję ubiór kosmity więc nic mi nie zrobiły ale też dalej nie wiem jak się będę zachowywał po pierwszym użądleniu. Na wszelki wypadek wożę ze sobą całą paczkę wapna. Postawiłem też na górę półnadstawki z kilkoma ramkami z węzą. Oddzieliłem to kratą i nawet udało się na spróbowanie niewielką ilość miodu wykręcić.
Zakarmianie na zimę przeprowadziłem w połowie września. W czterech porcjach dałem po 12,5 kg cukru na rodzinę w syropie 3/2. Po ostatnim karmieniu zwęziłem gniazda do 8 ramek dałem po obu stronach zatwory i zostawiłem pszczoły na zimę. Teraz na dniach będę chciał jeszcze odymić Apiwarolem.
Po sezonie mam kilka spostrzeżeń w związku ze sprzętem, który wykonałem. Podkarmiaczki mojego projektu (drewniane skrzynki wsuwane do dennicy z pochyłym dojściem do syropu dla pszczół) nie sprawdzają się. To, że przeciekają i trudno je uszczelnić to w zasadzie drugorzędna sprawa. Najgorsze jednak jest to, że do środka tej skrzyneczki zawsze wchodzi dużo pszczół i potem trzeba stać i trząchać tym aż wszystkie wylecą/wypadną. Duża strata sił i czasu. W przyszłym sezonie przechodzę na zwykłe plastikowe miski, które będę wsuwał do dennicy. Druga nieudana rzez to wsuwana osiatkowana pułapka. Bardzo dużo pszczół wciskało mi się pod siatkę i potem nie mogły się stamtąd wydostać. Raz jak nie mogłem pojechać na pasiekę to z jednego z pni po kilku dniach wysypałem 3 szklanki martwych pszczół . Zimą myślę nad nowym projektem dennicy

. Na zimę mam ambitny plan, żeby dorobić jeszcze 6 uli i powiększyć pasiekę w przyszłym roku do 10 pni. Tym optymistycznym akcentem kończę mój chaotyczny opis i zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć.