Jakoż że czasem imaja sie mnie eksperymenty opisze co wywolalem....
Otórz mam sobie kilka rodzin w tych moich obserwacyjnych ulikach, dwie dobrze przygotowane juz do zimy i zakarmione (2,3 ramki wlkp), jedna jednak byla w bardzo malym ulu z mala iloscia pszczol, ktore mocno sie zestarzaly , ale po pierwszym wylegu czerwiu z calej niemal powierzchni plasterkow sytuacja sie mocno poprawila niemniej brakuje teraz zbieraczek w tym najwazniejszych pylkonoszek.
Podczas przegry zwabilem do pudelka kilkaset pszczol z rodziny ktora jest na 3 ramkach wlkp i sie prawie nie miesci w ulu a ma 1,5 ramki krytego czerwiu i same mlode pszczoly.
Pszczoly te uspilem odczekalem i podalem przez otwor do malej rodzinki.
Bez problemu polaczyly sie. Przez noc Zaczely naprawiac plastry z wprawiona przeze mnie woszczyna i gromadzic tam pokarm z podkarmiaczki.
Rano przystapily do oblotu pojawilo sie duzo zbieraczek pylku jednak kolo poludnia zobaczylem ze rodzinka znosi rowniez nektar.... A scislej rabuje duza rodzine z ktorej rabusie pewnie pochodza. Pszczoly nie scinaja sie wcale. Tak wiec w malej rodzinie trwaja tance werbunkowe do duzej natomiast czesc pszczol mimo ze po narkozie .., przypomniala sobie gdzie jest dom i werbuje do obrabowywania malej rodziny. Tym sposobem dwie rodziny rabuja sie wzajemnie. Róznica w sile tych rodzin jest ogromna bo jest to jak 1:10.
Jutro mala rodzine wywioze 70 km dalej wiec sie nie martwie, a raczej jestem zaciekawiony totalnym brakiem agresji. I mam nauczke ze narkoza nie wymazuje pamieci kazdej pszczole. Moze zbyt krotka byla?
Pozdrawiam z pszczelego akwarium :-p
