Koledzy odetchnąłem z ulgą. Po 40 minutach od tego incydentu poszedłem na pasiecznik do tego ula. Już po chwili zauważyłem matkę krążącą przy wylotku. Złapałem ją delikatnie do szklanki (byłem przygotowany) i wysypałem na plaster z którego odleciała. Szybko zamknąłem daszek i matkę mam znowu w ulu. Zajrzę do niego dopiero za ponad tydzień jak się sytuacja ustabilizuje bo nie chcę mieć ponownie tego typu przeżyć.
Miodomir pisze:
Mogły Ci ją pszczoły nie przyjąć. Podaj więcej szczegółów.
Przyjęły na pewno bo łaziła sobie pięknie po plastrze robiąc co chciała - pszczółki za nią nie ganiały, nie okłębiały jej.. rój był osierocony już od 8 dni przed jej podaniem - miała w każdym razie pełną akceptację.
lalux5 pisze:
Kiedy odleciała , trza było..
To prawda
lalux5, choć wtedy jeszcze tego nie wiedziałem. Grunt, że wróciła.
Dziękuję Szczupakowi za szybką radę poprzez gadu gadu!
