paraglider, To trochę jeszcze to rozbudujmy

Bo miło jest tak wymienić się doświadczeniami, nawet na samym założeniu, że druga osoba mówi prawdę. I na prawdę miło się to czyta, przy okazji douczając się.
paraglider pisze:
W Norwegii na początku września / ze względu na temperatury / wszystkie rodziny już nie mają ani jednej komórki czerwia i są w pełni rozwinięte z odpowiednią strukturą w rodzinie .
Czerw w niektórych rodzinach jest tam utrzymywany przez rodzinę pszczelą do połowy października, w przypadkach skrajnych. W bardzo skrajnych czerwienie, jest tak jak mówią u nas, nie do zatrzymania. Warunki czerwienia matek jakimi dysponuję są dla mnie do przyjęcia, w moich założeniach.
paraglider pisze:
U mnie , przy identycznym terminie w rodzinach był czerw , który musiałem wycofywać do innych rodzin a matka odbudowywaną węzę natychmiast zaczerwiała , co burzyło celowość takiego zabiegu .
Przy podmianie jaką dokonałem i wycofaniu ramki z jajkami, miałem dylemat, bo sąsiednia i kolejna zostały zaczerwione lecz małymi elipsami. Nie będę teraz tego szacował, bo nie o to nie chodzi i w każdej z tych rodzin te elipsy były różne. I teraz co z tym fantem zrobić? Przyznaję się bez bicia, było tego jakieś nie więcej jak 3/4 powierzchni plastra. Na dziewiczych, to one weg i podmianka, na zasadzie działania do chwili, decyzja podjęta tylko dlatego, gdy w tych przeczerwionych czerwiu nie była - trochę je przekarmiłem, a i kwestia wentylacja. Mnie tam pasowało. Z tych ramek już pszczołom nie pozwoliłem się w tych ulach wygryźć, zrotowałem. Nakład ich pracy, to nakład pracy, chciałem, aby te grupy pod względem spracowania były jednak trochę zbliżone.
paraglider pisze:
Wpadłem wtedy na pomysł by na 21 dni przed przesadzeniem rodziny na węzę , zamknąć matkę w izolatorze Chmary .
O izolatorze Chmary, to już wtedy wiedziałem, nazwę i artykuł to od kolegi Jaronia do dziś mam na maila, a to było jeszcze przed publikacją., wcześniej podobne izolatory, ale już nie całe w kracie a siatka na spód i krata z przejściem u góry też były stosowane. Jak z resztą wiesz odpowiednie umieszczenie klateczki, jeszcze z jedną bądź dwoma stronami okratowanymi, przy ramkach z czerwiem odkrytym też daje podobny efekt w sezonie (IV-IX) przy dostatecznym rozniesieniu oczywiście substancji matecznej. Ale... Choroba jakoś żadnych izolatorów nie trawię, matka dla mnie ma sobie łazić, a i żyję w Polsce, nie w Norwegii (a Król by mnie za prąd płacił), warunki mamy inne i to co robię muszę dostosować do swojego terenu, nie ukrywajmy, kwestia nastawienia, nakładów finansowych, czasu i pracy. Przy założeniach 20 rodzin/60 odkładów sezon, 20 rodzin zimowla i jedna pasieka, czasu na dzień styka. Przy większej liczbie pasiek/pni jest już znaczące utrudnienie, nawet przyjmując 5 min na izolację matki w jednej rodzinie, 60 matek to 300 minut, a to pięć godzin na samą izolację, przyjmując że jest to obręb jednej pasieki, nie licząc pozostałych czynności. Dla pasiek hobbystycznych, 20 pni, ok, nikomu czasu jego pracy liczyć nie będę.
paraglider pisze:
Przesunąłem również termin zabiegu na początek października i wtedy eksperyment się udał .
Bolesna prawda. Po sezonie w starych ulach, które sprzedałem, to człowiek chciał sobie odpocząć, przynajmniej od pszczół, a są jeszcze rzeczy koło domu i w ogrodzie. Teraz w lżejszcych też należy się mnie i kierowniczce działu pozysku ( proszę czytać MIODARKI) odpoczynek. Urlop w pracy dla mnie to w okolicach październik-luty i mam sobie odpocząć, gdzieś pojechać, zapomnieć o pszczołach, pracy na umowę, fuchach, projektach i innych tego typu podobnych. Drugą rzeczą, no niestety jednak jesień u nas tak nie rozpieszcza jak na nizinach, wiosna bardziej rozpieszcza. Klimat się zmienia i mimo, że jest określany na podstawie ostatnich minimum 30 lat, to ja pamiętam rok sprzed parunastu, gdzie we wrześniu, tak od połowy i październiku nie zakarmiłbym odpowiednio pszczół, bo temp za dnia (nie zawsze) i w nocy były poniżej zera. Nie mogę sobie pozwolić na stratę, nie chodzi tylko o pieniądze, bo to rzecz drugorzędna, tylko o zwykłe życie organizmów jakimi się opiekuję i czas na działanie, bo tam to już by ciacho bez pyłku na ramkach leżało, albo ramki zapasowe jak leci. Jak połączę to z bazą pożytkową, zapewniającą poniekąd pożytek rozwojowo-towarowy do około 20 sierpnia, nośność matek... no karmienie to do max 5 września mają wiadra stać w tych ulach z pokarmem. Izolacja matek 21 dni wcześniej. Połowa sierpnia. No nie przesunę, nie ma szans.
paraglider pisze:
Silna rodzina
dla mnie rodzina na 10 ramkach minimum
do zimowli. O sezonówkach nie piszemy, bo to rzecz bardzo względna. Na średnioplennych matkach to końcem sezonu 15-20% przeciętnie stanu pasieki. Reszta to rodziny średnie bądź słabe. Dlatego na pierwszy rzut poszły średniaki. Słabe są u mnie łączone, w myśl zasady masz "dbać a nie chorobom ułatwiać". Zmiana matek zbytnio nie wchodzi u mnie w rachubę, gdyż plenniejsze jakimi dysponowałem nie spełniały w większej mierze zakładanych przeze mnie cech użytkowych. Silna rodzina ma to do siebie że łatwiej poradzi sobie we większości niekorzystnych dla niej sytuacji, a nawet przy czynniku wysoce szkodzącym, pula żywych osobników w nadorganiźmie mniej zubożeje, po prostu zawsze zostanie ich więcej. Zmienia się również prawo minimum względem zużytego pokarmu na osobnika, okrywania-rozluźnienia (izolacyjności), nakładów energetycznych na osobnika i kolonię. Jest im po prostu łatwiej. Rodziny łączone spełniłyby ten warunek, ale nie zawrze opłaca się łączyć, to zrozumiałe jeszcze przy klonach, a nakład pracy jest mniejszy, wręcz znikomy wiosną, przy dobrej zimowli.
Zauważyłem, to już dawno, że kolega też preferuje silne rodziny i jakoby gospodarkę rotacyjną. U mnie matka, jak nie dostała dożywocia, podobnie żyje 14-18 miesięcy. Zachęcam do trzymania rodzin silnych.
paraglider pisze:
Wiosną = przed oblotem , otrzymały jedną ramkę z pyłkiem włożoną w środek gniazda , nie odbiegały swym rozwojem od pozostałych rodzin
Tego nie stosowałem, miałem wręcz to wykluczone w założeniach. Powód. A no niech mnie te zakiszone ramki z pierzgą, czy też posypane cukrem pudrem pójdą się gibać, przez czynnik losowy, no chcę wiedzieć co by się działo i wiem. Dziękuję jednakże od razu za informację, że przetrzymywanie plastrów zapasowych i w tych sytuacjach jest podstawne.
W ulach normalnie utrzymanych ramki z pierzgą mam od strony wylotu w zimie i ew 1-2 skrajne z tyłu (11-12ramek do zimy). Od wylotu, w ulu są najmniej narażone na czynniki szkodliwe. W magazynku mam jeszcze po zapasowych dla każdej rodzinki. Co mnie przypomniało, że muszę uruchomić starą zamrażarkę w pasiece (naprawa i wymiana chłodziwa) pod zadaszeniem, aby zminimalizować w sezonie 2018 (nie 2017, bo za późno) jeszcze nakład swojej pracy wiosną.
Pozdrawiam serdecznie.
Miło wymienić uwagi/spostrzeżenia