Tak mi się trafiło że dostałem w prezencie pszczoły, to znaczy pszczoły się wyroiły a ja miałem je sobie pozbierać.
Nie zastanawiałem się tylko wziąłem karton bo rojnicy nie mam jeszcze i poleciałem szukać roju, na miejscu okazało się że to nie jeden tylko trzy roje które miałem zabrać, umieściłem je w kartonach a pod wieczór wsypałem je wszystkie do jednego ula wcześniej spryskując wszystkie miodem rozpuszczonym w wodzie z dodatkiem kropli miętowych.
W ten sposób zmieszałem w jednym ulu 4 słabsze rodziny, ramki dostały puste tzn. bez węzy. Następnego dnia nie zauważyłem żadnej zagryzionej pszczoły.
Tu zastanawiam się i pytam doświadczonych kolegów. co dzieje się z matkami w jednym ulu bo zakładam że były co najmniej dwie?
Czy powinienem się obawiać ucieczki któregoś z roju?
Pozdrawiam i proszę o opinie i porady